Miał być wielki upadek, koniec kariery i utrata majątku, a także zakończenie życia w więzieniu. Lecz zamiast tego Harveya Weinsteina czekają święty spokój, życie na wolności, a może także milionowe zarobki na krzywdzie ofiar! Zboczony producent po dwóch latach procesu zawarł wstępną ugodę sądową ze zdecydowaną większością spośród kilkudziesięciu kobiet, które oskarżały go o molestowanie seksualne i gwałty. Salma Hayek (53 l.) opowiadała nawet, że producent groził jej śmiercią, gdy odmawiała mu seksu. Miał powiedzieć: „Zabiję cię, nie myśl, że nie mogę tego zrobić”. Ugoda przewiduje, że Weinstein nie pójdzie za kratki, a jego ofiary dostaną łącznie 25 milionów dolarów.
Kwota ta jednak nie zostanie zapłacona z prywatnych funduszy producenta, a przez firmę ubezpieczeniową. W dodatku umowa zawarta jest w taki sposób, że jeśli któraś z kobiet, a wiadomo, że takie są, nie zechce przyjąć pieniędzy, wtedy przeznaczona dla niej kwota trafi prosto do kieszeni jej oprawcy. Weinstein może więc jeszcze zarobić na swoich obrzydliwych czynach. Oskarżenia wobec producenta takich filmów, jak jak „Pulp Fiction”, „Zakochany Szekspir” czy „Władca Pierścieni” zostały po raz pierwszy wysunięte w 2017 roku. Na łamach „New York Timesa” grupa aktorek i asystentek ogłosiła, że od kilkudziesięciu lat jeden z najpotężniejszych ludzi w Hollywood molestował seksualnie niezliczoną ilość kobiet. Wśród pokrzywdzonych znalazły się takie sławy, jak Angelina Jolie (44 l.) czy Gwyneth Paltrow (47 l.).