Deficyt budżetowy Chicago w bieżącym roku fiskalnym sięgnąć ma 222,9 mln dolarów. Niestety, prognozy za kolejny są znacznie gorsze. Według przewidywań miejskich urzędników deficyt w budżecie na 2025 r. sięgnąć może niemal miliarda dolarów – dokładnie 982,4 mln dolarów. Te liczby wymagają zdecydowanej reakcji i władze miasta ogłosiły właśnie jaki mają plan.
W wydanym oświadczeniu miejscy urzędnicy poinformowali o zamrożeniu etatów i wstrzymaniu zatrudniania nowych pracowników. Ograniczone zostać mają także wydatki na podróże pracowników i nadgodziny, z wyłączeniem pracowników sektora odpowiedzialnego na kwestie bezpieczeństwa publicznego, czyli np. policji.
- Podjęte przez nas środki są konieczne i odzwierciedlają nasze zaangażowanie w odpowiedzialne zarządzanie budżetem w czasach niepewnej sytuacji finansowej. Urzędnicy miejscy, w tym zespoły budżetowe i finansowe, pilnie pracują, aby poradzić sobie z tymi wyzwaniami finansowymi i zapewnić ciągłość w świadczeniu podstawowych usług mieszkańcom Chicago – przekazała dyrektor ds. budżetu Annette Guzman (43 l.) w wydanym w poniedziałek oświadczeniu .
Według władz Chicago, braki finansowe wynikają z rosnących kosztów pracy i świadczeń emerytalnych pracowników miejskich, ale nie tylko. Miasto wydało 150 milionów dolarów na walkę z kryzysem migracyjnym a 175 milionów dolarów na emerytury dla pracowników Chicagowskich Szkół Publicznych (CPS). Choć na razie nikt o tym głośno nie mówi, niewykluczone jest, że administracja burmistrza Chicago Brandona Johnsona (48 l.), by podreperować miejską kasę sięgnie do kieszeni podatników i podniesienie podatki od nieruchomości.