- „Nie możemy zabronić danej osobie spania na ulicy na podstawie przepisów prawa, a my nie będziemy ich łamać. Ale nie można zbudować na ulicy miniaturowego domku z kartonu. To jest nieludzkie” - powiedział Eric Adams w wywiadzie dla dziennika „New York Times”. - „Zamierzamy pozbyć się obozowisk z naszych ulic i zapewnić ludziom zdrowe warunki życiowe”, zapowiedział. Poinformował, że nakazał już miejskim agencjom, „aby przeprowadziły analizę przecznica po przecznicy, dzielnica po dzielnicy, zidentyfikowały, gdzie znajdują się obozowiska, wdrożyły plan zapewnienia usług ludziom, którzy w nich przebywają, a następnie zlikwidowały te obozowiska". Dokąd trafią te osoby? Nie zdradził.
Decyzja o usuwaniu koczowisk może być pokłosiem niedawnej serii zabójstw, której ofiarami w Waszyngtonie, DC i w metropolii padło dwóch bezdomnych mężczyzn, a trzej kolejni zostali ranni. 30-letniego srzelca, który sam okazał się bezdomny, udało się zatrzymać w połowie marca w stolicy. Może ona mieć jednak związek również z informacjami „New York Post”, który ujawnił, powołując się na badanie prowadzone przez Supportive Housing Network of New York, że ponad 10 proc. z 25 tys. mieszkań dla bezdomnych w mieście w grudniu stało pustych. - Musimy położyć kres dysfunkcjonalności – komentował je przed weekendem Adams, nazywając „niewyobrażalnymi”.
Miasto od stycznia wypracowuje nową politykę wobec bezdomnych. W lutym Adams zapowiadając walkę z przestępczością w metrze zdecydował o wysłaniu na stacje około 30 zespołów, składających się z policjantów i pracowników socjalnych, których zadaniem było zaoferowanie bezdomnym pomocy i wyprowadzenie ich do schronisk. Choć niewielu z nich udało się przekonać do pomocy, pracownicy namierzyli 29 obozowisk w tunelach i 89 na stacjach. Oficjalne dane miasta, sięgające aż do stycznia 2021 r., mówią z kolei o 1100 osobach, które mieszkają na ulicach, choć przez wielu liczba ta uważana jest za zaniżoną.