25-latek przed sądem

Udusił pasażera, bo krzyczał w pociągu. Rusza proces po głośnej śmierci w metrze

2024-10-22 15:07

Głośna sprawa, która wstrząsnęła całą Ameryką zmierza do sądowego finału. W Nowym Jorku rusza proces 25-letniego weterana piechoty morskiej, oskarżonego o nieumyślne spowodowanie śmierci 30-letniego bezdomnego, który miał krzyczeć i żebrać w pociągu metra. Daniel Penny (25 l.) udusił go na oczach współpasażerów.

„Morderca”, „Sprawiedliwość dla Jordana Neely!”, „Skazać Daniela Penny’ego!” - takimi hasłami na transparentach i okrzykami powitali protestujący przed Sądem Najwyższym dla Manhattanu Daniela Penny'ego. 25-letni weteran Marines w poniedziałek 21 października zasiadł na ławie oskarżonych. Na razie, by razem ze swoimi obrońcami i przedstawicielami prokuratury dokonać wyboru ławy przysięgłych, która rozpatrzy jego sprawę. Podczas pierwszej tury wstępnym przesłuchaniom poddano ponad 130 potencjalnych ławników. We wtorek w sądzie stawili się kolejni. Wybór 12 osób, które sprostają wymogom bezstronności potrwa kilka dni.

O sprawie, którą rozpatrywać będzie ława przysięgłych słyszeli wszyscy. 1 maja 2023 r. w jadącym na północ pociągu linii F grupa pasażerów postanowiła na własną rękę „uspokoić” czarnoskórego mężczyznę, który krzyczał, że jest głodny i prosił o pieniądze. Był nim znany nowojorczykom bezdomny naśladowca Michaela Jacksona, zmagający się z zaburzeniami psychicznymi 30-letni Jordan Neely. Jadący tym samym wagonem biały Daniel Penny uznał, że konieczna jest interwencja. Powalił Neely’ego na ziemię i objął ramieniem wokół szyi, podczas gdy dwaj inni mężczyźni pomagali trzymać 30-latka na podłodze. Uścisk okazał się śmiertelny, a wezwani na miejsce ratownicy nie zdołali przywrócić funkcji życiowych ofiary.

Śmierć Neely’ego, uznana przez koronera za morderstwo, wywołała masowe protesty i wezwania do postawienia sprawców „rasistowskiego ataku” przed sądem. Prokuratura ostatecznie oskarżyła Penny’ego o lekkomyślne nieumyślne spowodowanie śmierci, za co grozi mu 19 lat więzienia. 25-latek nie przyznał się do winy, a jego adwokaci przekonywali podczas oskarżenia przed sądem, że po prostu bronił współpasażerów przed groźnym człowiekiem.

Rodzina nieżyjącego 30-latka, w tym jego ociec Andre Zachery, który pojawił się w poniedziałek w sądzie, ma inne zdanie. - Fakty w tej sprawie są takie: ktoś wsiadł do pociągu i zaczął krzyczeć, a ktoś udusił tę osobę. Te sprawy nigdy nie będą równoważne i nie ma jak tego zrównoważyć – powiedział dziennikarzom przed budynkiem sądu Donte Mills, prawnik rodziny.