– Musimy być ze sobą szczerzy: zbyt wiele z tego, co się dziś dzieje w naszym kraju, nie jest normalne. Donald Trump i republikanie MAGA reprezentują ekstremizm, który zagraża fundamentom naszej republiki – powiedział Biden podczas czwartkowego przemówienia w Independence Hall w Filadelfii, odnosząc się do hasła wyborczego swojego przeciwnika z 2016 r. – „Make America Great Again”.
Prezydent zarzucił także politycznym zwolennikom Trumpa, że „dominują i zastraszają” Partię Republikańską i są „zdeterminowani, by cofnąć ten kraj”.
– Chcą przenieść Amerykę do czasów, w których nie było prawa do wyboru, nie było prawa do prywatności, nie było prawa do antykoncepcji, nie było prawa do poślubienia tego, kogo kochasz – kontynuował demokrata. Wydaje się, że prawie tygodniowa wizyta Bidena w Pensylwanii ma jeden główny cel: przekonanie wyborców, że to demokraci powinni wygrać listopadowe wybory do Kongresu.
Biden zaapelował również do zebranych, by w listopadzie udali się do urn, bo demokracja jest zagrożona. – Przez długi czas myśleliśmy, że amerykańska demokracja jest gwarantowana. Ale nie jest – dodał, odwołując do neonazistowskiego protestu w Charlottesville w Wirginii w 2017 r., który – jak stwierdził – spowodował, że musiał rzucić wyzwane Trumpowi.
Demokrata stwierdził także, że jego polityczną misją jest „obrona duszy narodu”. W przemówieniu nie zabrakło również odniesień do szturmu na Kapitol. – Demokracja nie może przetrwać, jeśli jedna ze stron uważa, że są tylko dwa możliwe wyniki wyborów: albo wygrywają, albo są oszukane – stwierdził.
Na odpowiedź Donalda Trumpa nie trzeba było długo czekać. „On musi być szalony albo cierpi na demencję w późnym stadium!" – napisał były prezydent na swoim portalu Truth po przemówieniu Bidena. "Jeśli spojrzeć na słowa i znaczenie tego wściekłego przemówienia Bidena dziś wieczorem, zagroził on Ameryce, w tym możliwym użyciem siły militarnej” – dodał republikanin.