Nowy Jork od tygodnia w napięciu i pełnej mobilizacji służb oczekuje na decyzję wielkiej ławy przysięgłych na Manhattanie, która rozważa postawienie zarzutów Donaldowi Trumpowi za udział w uciszeniu Daniels opowiadającej przed wyborami w 2016 r. o ich rzekomym romansie. On sam w piątek stwierdził wyraźnie, że obawy o wybuch niepokojów społecznych nie są nieuzasadnione.
- „Jaka osoba może oskarżyć inną osobę, w tym przypadku byłego prezydenta Stanów Zjednoczonych, który otrzymał więcej głosów niż jakikolwiek inny urzędujący prezydent w historii, i czołowego kandydata (zdecydowanie!) do nominacji Partii Republikańskiej, o przestępstwo, kiedy wszyscy wiedzą, że nie popełniono żadnego przestępstwa, a także wiadomo, że potencjalna śmierć i zniszczenie w takim fałszywym oskarżeniu może być katastrofalne dla naszego kraju?" - napisał Trump na swojej platformie Truth Social, odnosząc się do prowadzącego śledztwo prokuratora okręgowego na Manhattanie Alvina Bragga (50 l.). Nieco wcześniej, wśród innych ataków, nazwał czarnoskórego śledczego „zwierzęciem”, a potem „zdegenerowanym psychopatą” zestawiając jego zdjęcie z fotografią, na której pozuje z kijem bejsbolowym w ręce.
Wielu demokratów i komentatorów oceniło to jako rasistowski niedopuszczalny atak, ale przede wszystkim nawoływanie do przemocy, podobnie jak przed 6 stycznia 2021 r., czego efektem były krwawe zajścia na Kapitolu USA. - Retoryka dwukrotnie oskarżonego byłego prezydenta jest lekkomyślna, naganna i nieodpowiedzialna. Jest niebezpieczna, a jeśli będzie ją kontynuował, doprowadzi do tego, że ktoś zginie - powiedział lider Demokratów w Izbie Reprezentantów Hakeem Jeffries (53 l.) z Nowego Jorku. Słowa byłego prezydenta potępili też pastor Al Sharpton (69 l.) i prezydent Manhattanu Mark Levine (54 l.).
Były prezydent ma odmienne zdanie, czego dowodem był niezwykły pokaz otwierający jego sobotni, pierwszy kampanijny więc w słynnym Waco w Teksasie. Trump pojawił się na tle nagrań ze szturmu na Kapitol i przy dźwiękach pieśni „Sprawiedliwość dla wszystkich” w wykonaniu grupy ludzi aresztowanych za udział w pamiętnych zajściach. Były prezydent mówił, że jest niewinny, a prokurator Bragg prowadzi śledztwo za coś „za coś, co nie jest przestępstwem, nie jest wykroczeniem, nie jest romansem". Stwierdził też, że przeciwnicy „ zrobili wszystko, by zmiażdżyć naszego ducha i złamać naszą wolę". - Ale im się nie udało. Sprawili tylko, że staliśmy się silniejsi. A rok 2024 to ostateczna bitwa, to będzie ta wielka bitwa. Umieścicie mnie z powrotem w Białym Domu, ich panowanie się skończy, a Ameryka znów będzie wolnym narodem – dodał.