Donald Trump stracił swoje konta na Twitterze, Facebooku i innych serwisach społecznościowych po 6 stycznia 2021 r., po szturmie jego zwolenników na Kapitol. Właściciele serwisów zarzucili mu nawoływanie do przemocy i dali mu dożywotni zakaz korzystania z social mediów. Ale Donald Trump natychmiast zapowiedział, że stworzy własny serwis, pozbawiony cenzury, z którego każdy będzie mógł korzystać nieskrępowanie.
W poniedziałek serwis ruszył oficjalnie i można go było pobrać ze sklepu Apple. Nie wiadomo czy trafi do sklepu Google Play - około roku temu firma usunęła ze swojego sklepu aplikację Official Trump 2022 App i od tego czasu były prezydent procesuje się z internetowym gigantem.
Teraz też opinie na temat nowego serwisu są podzielone. Entuzjastycznie powitali go członkowie Izby Reprezentantów Marjorie Taylor Greene (48 l.) z Georgii, Madison Cawthorn (27 l.) z Karoliny Północnej i senator Arizony Wendy Rogers (68 l.), którzy już w niedzielę wieczorem pochwalili się na Twitterze kontami na Truth Social.
Przeciwnicy Donalda Trumpa byli sarkastyczni. - Nie możemy się doczekać uruchomienia aplikacji Truth Social, która może zostać natychmiast zawieszona za naruszenie zasad - napisali na Twitterze wydawcy politycznego serwisu Palmer Report z Kalifornii.
Jednak samo uruchomienie serwisu to ostatnio jedyny sukces byłego prezydenta. Nad jego głową gromadzą się kolejne chmury. Pod koniec ubiegłego tygodnia National Archives and Records Administration ujawniła, że wśród dokumentów, które Donald Trump wywiózł rok temu z Białego Domu do swojej rezydencji na Florydzie są również te objęte klauzulą tajności, dotyczące bezpieczeństwa narodowego.
Co prawda Departament Sprawiedliwości i FBI nie powiedziały jeszcze, czy będą w tej sprawie prowadzić śledztwo, jednak specjaliści już wskazują, że takie dochodzenie powinno się rozpocząć.
- Trudno sobie wyobrazić, że Departament Sprawiedliwości nie prowadzi śledztwa w sprawie skrytki Trumpa z tajnymi dokumentami w Mar-a-Lago - stwierdził na Twitterze David Laufman (62 l.), były szef sekcji kontrwywiadu DOJ.
- Gdyby chodziło o kogoś innego niż Trump, nie byłoby całej tej historii – odgryzł się w oświadczeniu były prezydent.