"Prezydent USA i jego zastępca Mike Pence nie potrzebują w tym momencie testów na obecność koronawirusa, ponieważ prawie wcale nie mieli kontaktu z Brazylijczykiem, u którego potwierdzono wirusa Covid-19" - taką informację przekazała mediom w czwartek rzeczniczka Białego Domu Stephanie Grisham. A to wszystko dlatego, że Trump po prostu uparcie odmawia poddania się testom! Robi to, choć powinien je przejść. Brazylijczyk, o któym mówi rzeczniczka, w poniedziałek leciał z Trumpem jednym samolotem.
A nie jest to pierwsza podejrzana osoba, z którą miał kontakt prezydent. Poprzednie dwie to Matt Schalpp i Matt Gaetz. Schlapp z kierownictwa American Conservative Union widywał się z 55-latkiem, u którego test dał wynik pozytywny, a następnie ściskał dłonie Trumpa. Kongresmen Gaetz miał kontakt z osobą, u której wykryto koronawirusa i dobrowolnie poddał się kwarantannie, ale wcześniej spotkał się z Trumpem.
Tymczasem Trump nie tylko bagatelizuje własne zagrożenie chińską zarazą, ale zdaje się mieć niewielkie pojęcie o tym, co dzieje się w jego kraju w związku z zagrożeniem. W czwartek przed spotkaniem z premierem Irlandii oświadczył między innymi, że każdy Amerykanin, który wraca z Europy do Stanów Zjednoczonych, jest poddawany testom na obecność koronawirusa. Tymczasem w rzeczywistości takie procedury wcale nie są stosowane. Są inne, o wiele bardziej zawodne. Tacy podrózni nie przechodzą testu dającego jednoznaczny wynik, tylko jest im mierzona temperatura, wypełniają kwestionariusze. Jednak nawet ci, którzy nie mają jeszcze objawów, mogą być już nosicielami wirusa.