Powszechnie wiadomo, że Twitter jest ulubionym narzędziem komunikacji Donalda Trumpa. Za jego pośrednictwem pomawiał Chiny o wyprodukowanie wirusa COVID-19, straszył wojną, rozpowszechniał teorie spiskowe czy krytykował, a zdaniem niektórych wręcz obrażał, oponentów. Tym razem jednak Twitter zareagował, czym wywołał wściekłość prezydenta. Poszło o wpis dotyczący głosowania korespondencyjnego w wyborach prezydenckich w USA.
- Nie ma takiej możliwości by głosowanie korespondencyjne było sprawiedliwe i nie prowadziło do nadużyć wyborczych - napisał prezydent Trump. - Skrzynki pocztowe będą okradane, karty wyborcze fałszowane, nielegalnie drukowane a nawet podpisywane fałszywymi podpisami – przekonywał, a potem skrytykował wprost władze Kalifornii za umożliwienie głosowania korespondencyjnego.
Pod jego wpisem niebawem pojawiła się adnotacja Twittera: Poznaj fakty o głosowaniu korespondencyjnym. Twitter odsyła w tej notce do strony z wyjaśnieniami. Serwis przytacza publikacje, które dowodzą, że prezydent mocno nagina rzeczywistość. To efekt wdrożonej 11 maja tzw. polityki uczciwości, która ma na celu m.in. walkę z informacjami mogącymi wprowadzać w błąd innych użytkowników aplikacji.
To rozwścieczyło Trumpa. - Twitter wtrąca się w wybory prezydenckie 2020. (...) Twitter kompletnie tłumi wolność słowa, a ja jako prezydent na to nie pozwolę! - grzmiał.