Po tym, jak z ubiegania się o fotel spikera Izby Reprezentantów zrezygnował wyłoniony w wewnętrznym głosowaniu lider republikańskiej większości Steve Scalise (59 l.), wielu członków GOP miało nadzieję, że jego rywal Jim Jordan zdoła zjednoczyć partię. Nic z tego. Wtorkowe głosowanie pokazało zaskakująco duży opór przeciwko tej nominacji. Wyboru szefa komisji sądowniczej na spikera nie poparło 20 republikańskich kongresmenów, którzy głosowali na inne osoby, jak były spiker Kevin McCarthy (58 l.). Poparło go 200 republikanów, podczas gdy 212 demokratów wskazało na swojego lidera Hakeema Jeffriesa (53 l.) z Nowego Jorku. Do wygranej potrzebna była większość 217 głosów. - Będziemy pracować dalej – powiedział Jordan we wtorek wieczorem. - Musimy przestać się atakować nawzajem i się zjednoczyć – apelował z kolei w środę rano przed kolejnym głosowaniem, które niestety również nie przyniosło skutku.
Jordan otrzymał mocne wsparcie, nie tylko od większości kolegów, ale też od byłego prezydenta. - Jim Jordan będzie świetnym spikerem – powiedział Donald Trump (77 l.), reporterom czekającym na niego przed sądem w NY, gdzie odpowiada za manipulowanie wartością majątku. Wyraził przekonanie, że jego długoletni sojusznik wkrótce zdoła zebrać potrzebne głosy. Właśnie sposób ich gromadzenia zraził jednak do Jordana jego przeciwników. Część nieprzychylnych kandydaturze republikanów twierdziło, że jego sojusznicy zwyczajnie mu grozili. - Ta milisekunda, w której ktokolwiek próbuje mnie zastraszyć, to moment, w którym nie mam już elastyczności – stwierdził Mario Diaz-Balart z Florydy. Inni wytykali Jordanowi postawę po szturmie na Kapitol z 2021 r.
W kuluarach słuchać już też wściekłość na przebieg procesu wyboru spikera, który niegdyś był formalnością, a przerodził się w kolejny zaciekły pojedynek o tron. W styczniu do wyboru spikera GOP potrzebowała 15 głosowań.