Jeżeli ktoś urodził się na terytorium Stanów Zjednoczonych, automatycznie dostaje amerykańskie obywatelstwo, choćby jego matka przebywała w USA od paru minut. Takie prawo, zwane prawem ziemi (ius soli) obowiązuje w Stanach od 1868 roku, kiedy to weszła w życie 14. poprawka do konstytucji. Od czasu do czasu ktoś zaczyna dyskusję o zmianie tego prawa, ale tym razem zrobił to sam prezydent. - Zastanawiamy się nad tym bardzo poważnie – powiedział Donald Trump podczas konferencji prasowej pod Białym Domem. - Ktoś przekracza granicę, rodzi dziecko i… gratulacje, jest obywatelem USA. To po prostu śmieszne! - mówił w swoim bezceremonialnym stylu prezydent.
Ograniczenia w automatycznym przyznawaniu obywatelstwa miałyby dotyczyć dzieci osób nie będących obywatelami USA oraz przebywających w USA nielegalnie. Trump wspominał o pomyśle zmiany tych przepisów już w 2018 roku, a niektórzy republikanie rozważali to już za czasów Baracka Obamy przy okazji słynnego sporu o akt urodzenia poprzedniego prezydenta USA. Odejście od 14. poprawki postulował wtedy m.in. republikański kongresman Nathan Deal. Czy Trump przeforsuje swój kolejny antyimigrancki plan? Według komentatorów to mało prawdopodobne, bo wiązałoby się to albo z pogwałceniem konstytucji, albo z jej zmianą.
