Proces ma potrwać około sześciu tygodni. Ubiegający się o fotel prezydenta USA polityk ma osobiście stawiać się na zaplanowane cztery razy w tygodniu rozprawy, co znacząco ograniczy jego aktywność w kampanii wyborczej. Odpowie na oskarżenia dotyczące prób zatuszowania zarzutów o kontakty pozamałżeńskie, które pojawiły się podczas jego kampanii prezydenckiej w 2016 r.
Były prezydent jest oskarżony o fałszowanie rejestrów Trump Organization, aby ukryć płatności w zamian za milczenie dla aktorki porno Stormy Daniels i modelki Playboya Karen McDougal. Miał też zapłacić portierowi z Trump Tower, który twierdził wtedy, że Trump jest ojcem nieślubnego dziecka. Jego były prawnik Michael Cohen (58 l.), miał wpłacić na konto Daniels $130 tys. i $150 tys. na konto wydawcy „National Enquirer”, by nabyć prawa do publikacji historii McDougal, a w rezultacie ją zablokować. Firma Trumpa zwróciła Cohenowi wpłacone sumy w ciągu 12 miesięcy, a wszystko zostało zaksięgowane w dokumentach Trump Organization jako wydatki prawne.
Sam Trump zaprzecza 34 zarzutom, za które grożą cztery lata więzienia, i podkreśla, że cała sprawa jest spiskiem, za którym stoi bojący się porażki wyborczej Joe Biden (82 l.). - „Zaledwie cztery lata temu byłem odnoszącym sukcesy prezydentem Stanów Zjednoczonych, zdobywając więcej głosów niż jakikolwiek urzędujący prezydent w historii” – napisał były prezydent w niedzielę w swoim serwisie Truth Social. - „Jutro rano stanę przed sądem karnym przed całkowicie skonfliktowanym sędzią, skorumpowanym prokuratorem, systemem prawnym w chaosie, państwem opanowanym przez brutalną przestępczość i korupcję oraz poplecznikami Nieuczciwego Joe Bidena. Ja! Będę walczyć o siebie, ale co ważniejsze, będę walczyć za naszą Ojczyznę”.
Przed wejściem na salę sądu na Manhattanie przypominał, że proces to ingerencja w wybory. - To zamach na Amerykę. Dlatego jestem dumny, że tutaj jestem – powiedział.
Pierwszego dnia procesu nie udało się wybrać przysięgłych. We wtorek 16 kwietnia strony podjęły kolejną próbę.