Choć od głosowania elektorów minął już ponad tydzień, a do zaprzysiężenia nowego prezydenta został miesiąc - Donald Trump nie składa broni. Jego sztab właśnie wystąpił do Sądu Najwyższego o zmianę decyzji sędziów z Pensylwanii, gdzie Joe Biden wygrał 80 tys. głosów. Sąd Najwyższy Pensylwanii m.in. uznał za zgodne z prawem możliwość uzupełniania podpisów na kartach do głosowania listownego i odrzucenie żądań sztabu Trumpa o obserwację liczenia głosów z bliskiej odległości w Philadelphia Convention Center.
- Istnieje duże prawdopodobieństwo, że decyzja Sądu Najwyższego Stanu narusza Konstytucję Federalną - czytamy w oświadczeniu podpisanym przez Rudy`ego Giulianiego (76 l.), osobistego prawnika Trumpa. Według niego decyzje sądu prawdopodobnie zmieniły wynik w Pensylwanii i potencjalnie wynik całych wyborów prezydenckich. Dlatego żąda odwołania 20 wybranych elektorów tego stanu i powołania ich zastępców.
Sztab Trumpa poprosił też o zastosowanie specjalnego trybu. Sąd Najwyższy miałby przyjąć sprawę najpóźniej w środę i wydać orzeczenie przed 6 stycznia, kiedy Kongres ma zatwierdzić decyzję Kolegium Elektorów.
Podchody wokół wyborów zaogniła wiadomość jakoby Donald Trump miał pytać emerytowanego generała Michaela Flynna (61 l.) o możliwość wprowadzenia w USA stanu wojennego. Informację przekazał „NY Times”, jednak prezydent błyskawicznie zaprzeczył jej na Twitterze. - Stan wojenny = fałszywe wiadomości - napisał Trump w sobotę. Temat miał paść w rozmowie Flynna z Trumpem w piątek w Białym Domu.