Kilkadziesiąt wystrzelonych pocisków, dwie ofiary śmiertelne, czternaścioro rannych - to bilans tragicznej strzelaniny, do której doszło w miniony weekend w Rochester w stanie Nowy Jork. Według czasu miejscowego była noc z piątku na sobotę, gdy podczas prywatnego przyjęcia padły strzały. Ofiary to kobieta i mężczyzna w wieku 18-20 lat, ranni mają od 17 do 23. Kiedy policja przybyła na miejsce, około setki zgromadzonych osób zaczęło uciekać, zapewne obawiając się sankcji związanych z pandemią i zakazem tak dużych zgromadzeń.
To stworzyło problemy z przesłuchaniami świadków. Nie wiadomo jeszcze, kim byli sprawcy bądź sprawca tragedii i co mogło nim kierować. Jak podaje CNN, najprawdopodobniej strzały oddawały 3-4 osoby, a nie tylko jedna. Być może sprawa ma pewien związek z innym dramatem, do jakiego doszło w mieście. W marcu zmarł tam czarnoskóry Daniel Prude, któremu podczas policyjnego zatrzymania założono worek na głowę, by go obezwładnić. Zdarzenie to wywołało protesty i demonstracje na ulicach.