Ta tragedia to efekt zaniedbań

2022-01-15 15:37

Kontrole, jakie miasto przeprowadziło w ostatnich latach w bloku na Bronksie, w którym w czasie pożaru zginęło 17-osób, mogą pogrążyć zarządców budynku. Miasto na razie przygotowuje się do ostatnich pogrzebów ofiar, a biuro prokurator generalnej Nowego Jorku do wnikliwego śledztwa.

Pierwsze ustalenia FDNY w sprawie przyczyn i rozprzestrzenienia się pożaru w bloku mieszkalnym przy 333 East 181th St na Bronksie, gdzie w niedzielę doszło do tragedii, to tylko czubek góry lodowej. Alarmujące były już wcześniejsze wyniki kontroli prowadzonych przez inspektorów miejskich. Pracownicy NYCHA sprawdzili 12 ze 120 znajdujących się w budynku mieszkań. Były to lokale osób uprawnionych do otrzymywania voucherów na wynajem. Z wyników kontroli, do których dotarł „New York Post” wynika, że pięć ze skontrolowanych w latach 2019-2021 mieszkań dostało ocenę negatywną. Brak czujników dymu i detektorów tlenku węgla, porozbijane drzwi, pleśń na ścianach pomalowanych toksyczną farbą z dodatkiem ołowiu, to tylko niektóre zaniedbania. Na podobne skarżyli się mieszkańcy całego budynku. We wszystkich odnotowanych przez inspektorów NYCHA przypadkach, usterki miały zostać według administratorów budynku naprawione jeszcze w ubiegłym roku.

Według lokatorów, nie były. O niesprawnych czujnikach dymu napisali w pierwszym pozwie, w którym domagają się miliarda dolarów odszkodowania. Tymczasem to dym, który, choć nie powinien, rozprzestrzenił się z 3. aż na 15. piętro, udusił wszystkie 17 ofiar tragedii. - Dym dotarł tam, ponieważ niesprawne były drzwi przeciwpożarowe, które w momencie pożaru powinny się zamknąć samoczynnie - mówił na konferencji prasowej Dan Nigro (74 l.), szef FDNY.

Ale o niesprawnych drzwiach sześciokrotnie w swoich wnioskach pokontrolnych pisali w latach 2013-2019 inspektorzy z miejskiego Departamentu Ochrony i Rozwoju Mieszkalnictwa. Były naprawiane opieszale.

Mieszkańcy szykują się teraz do zaplanowanych na niedzielę wspólnych uroczystości pogrzebowych jej 15 ofiar. W środę pochowano już 12-letniego chłopca i jego 5-letnią siostrę. Liczą jednak, że ktoś odpowie za tragedię. Wnikliwe śledztwo w sprawie przyczyn pożaru zapowiedziała już prokurator generalna Nowego Jorku Letitia James (64 l.). - Będę używać prawa zarówno jako miecza, jak i tarczy, aby dostać się źródeł tego ognia - powiedziała podczas wtorkowego czuwania przed spalonym budynkiem.