Bannon w sierpniu 2020 r. został aresztowany pod federalnymi zarzutami defraudacji miliona dolarów zebranych od darczyńców, za które miał pławić się w luksusie. W ostatniej chwili, bo dzień przed końcem kadencji, były ułaskawił go były już prezydent. Teraz to nowojorska prokuratura zamierza pociągnąć go do odpowiedzialności. Bannon został oskarżony przez prokuraturę okręgową na Manhattanie o pranie brudnych pieniędzy, spisek i oszustwo w tej samej sprawie – oszukania milionów darczyńców na łączną sumę $25 mln.
Z aktu oskarżenia wynika, że były szef kampanii Trumpa przekazywał setki tysięcy dolarów podmiotom zewnętrznym, dzięki którym pieniądze trafiały do dwóch innych osób działających pod szyldem organizacji. W kwietniu do udziału w spisku przyznali się założyciel organizacji „Budujemy mur”, Brian Kolfage (40 l.), oraz Andrew Badolato.
W czwartek Bannon sam stawił się w biurze prokuratora na Manhattanie, skąd w kajdankach przewieziono go do sądu. Usłyszał sześć zarzutów i nie przyznał się wo winy. - Nigdy mnie nie zamkną – powiedział wychodząc z sądu. Grozi mu jednak nawet do 15 lat więzienia.
- Oni myślą, że są ponad prawem. Najbardziej bezczelne jest to, że wykorzystują ciężko pracujących Amerykanów. Steve Bannon jest rażącym przykładem panujących nierówności – skomentowała prokurator generalna Letitia James (64 l.), która razem prokuratorem Manhattanu Alvinem Braggiem przekonywała, że Bannon powinien odpowiedzieć za oszukanie wielu nowojorczyków.