- Trzydzieści lat minęło jak jeden dzień. Jak doszło do powstania tego kultowego dla Polonii miejsca ?
Krystyna Dura: - Nim otworzyłam własne miejsce pracowałam w Bruno’s Restaurant, której właścicielem był Polak, nazwał ją później Little Poland i istnieje do dzisiaj w East Village na Manhattanie. Tam zdobyłam doświadczenie. Właściciel Little Poland chciał mi sprzedać restaurację, ale dla mnie wtedy było jeszcze zbyt wcześnie na taki krok. Zaszczepił jednak we mnie pomysł stworzenia własnego miejsca. Kolejna propozycja pojawiła się nieco później, siedem miesięcy później. Moje znajome prowadziły właśnie tutaj, na Greenpoincie, restaurację, nie miały jednak żadnego doświadczenia, słabo im poszło. Wtedy ja odkupiłam od nich to miejsce, wcześniej nazywało się Paradise.
- I było rzeczywiście jak w raju?
- Ja zmieniałam nazwę na Christina’s Restaurant, zmieniłam menu. Nazwę Christina's doradził mi właściciel Bruno, uzasadnił to tym, że taką nazwę łatwo się zapamiętuje.
- Od 17 lat prowadzisz restaurację ze swoim partnerem Jurkiem Świątkowskim?
- Tak, to mój partner życiowy, prowadzimy również razem restaurację. Kiedy poznał mnie został restauratorem. Zawsze o tym marzył. Jego marzeniem było otworzyć własną restaurację na barce na Wiśle, gdzie by serwował wyśmienite, amerykańskie steki i homary. Wspaniale przyrządza zrazy, chłodnik, kotleciki z krabów i oczywiście homary oraz mus z łososia w kształcie ciasta z pikantnym, zielonym sosem. Jurek jest także od 1985 r. członkiem rady Instytutu Piłsudskiego, z którym jest związany od 1980 r.
- Plany Wam się podobno jednak zmieniły?
- W tym roku planuję przejść na emeryturę, jesteśmy w trakcie sprzedaży. Chciałabym mieć w końcu więcej czasu dla siebie, podróżować, mieć czas dla rodziny, dla moich ukochanych wnuków.
- Czyli Polonia straci kolejne polskie miejsce?
- Nowy właściciel ma zachować polski charakter restauracji. Chcemy przekazać naszą restaurację w polskie ręce. U nas zawsze była polska kuchnia, a menu w języku polskim i angielskim. W złotych latach naszej działalności klienci stali w kolejkach żeby dostać stolik.
- Wśród nich byli też znani goście…
- Tak, przede wszystkim śpiewacy operowi, z którymi przyjaźnię się od 20 lat. Przyjaźń zaczęła się od Mariusza Kwietnia, barytona. On przyciągnął do nas swoich kolegów z Metropolitan Opera. Cały czas odwiedza nas Artur Ruciński, Piotr Beczała, Aleksandra Kurzak, Aleksandra Olczyk. Czyli czołówka znanych na całym świecie,śpiewaków, którzy bardzo często występują w NYC w czasie świąt Bożego Narodzenia i są zawsze zapraszani na polską wigilię u mnie w domu. To właśnie oni rozsławili moją restaurację na świecie.
- To jednak nie jedyni znani goście?
- Reżyser i aktor Woody Allen dowiedział się o mojej restauracji od polskiego przyjaciela, przyszedł sprawdzić. Zamówił gołąbki, które mu bardzo smakowały. Było również sporo polskich aktorów: Ewa Kasprzyk, Jan Kobuszewski, Krzysztof Kolberger, Andrzej Grabowski, Piotr Fronczewski, Piotr Wawrzecki. Często zapraszałam polskich aktorów po spektaklach teatralnych, które się kiedyś regularnie odbywały w Nowym Jorku, a oni chętnie przychodzili. Z wyjątkiem Andrzeja Grabowskiego, który sam przyszedł, słyszał o mojej restauracji od znajomych.
- Występowałaś też w popularnych amerykańskich programach telewizyjnych w FOX 5 NEWS, Good Morning America, pokazywałaś jak zrobić polskie gołąbki….
- Tak, to było około 15 lat temu. Zadzwonili do mnie i poprosili żebym pokazała im polskie potrawy, wybrali właśnie gołąbki. To oczywiście bardzo rozsławiło nasze miejsce.
- Jakie dania są Twoją specjalnością, poza słynnymi gołąbkami?
- Sławne są również moje placki ziemniaczane po węgiersku i polski talerz, na który składają się: pierogi, bigos, gołąbki albo placki ziemniaczane. Latem polecamy chłodnik, a zimą barszcz z uszkami. Na deser zaś moje naleśniki z owocami i sernik, który jest codziennie pieczony.
Rozmawiały Agata Drogowska i Marta J. Rawicz