Marcin chciał zrobić Marcie niespodziankę i pojawić się w jej domu bez zapowiedzenia. O jego planie wiedział mąż Marty – Steven, który miał odebrać go z lotniska. Plany pokrzyżowała im jednak największa tej zimy burza śnieżna w Chicago. Samolot Marcina, który 17 stycznia miał dotrzeć z Lizbony na lotnisko O'Hare, został z powodu złych warunków pogodowych przekierowany do portu lotniczego w Milwaukee w Wisconsin. – Kilka razy krążyliśmy nad Chicago, by w końcu wylądować w Milwaukee. Był stres – wspomina Marcin.
Mąż Marty, który miał odebrać szwagra z lotniska początkowo powiedział jej, że jedzie do pracy przy odśnieżaniu, ale nie mógł dłużej ukrywać tajemnicy. Zadzwonił i powiedział prawdę. Żona nie mogła uwierzyć w niespodziankę. –Kiedy minęła pierwsza fala radości, pojawiły się niepokojące myśli – wspomina Marta. Martwiła się, jak brat, który nigdy nie mieszkał w USA, poradzi sobie w tej sytuacji. Na szczęście w myśl powiedzenia „Polak potrafi” Marcin stanął na wysokości zadania. Wraz z trzema innymi polskimi pasażerami, których poznał w samolocie wynajęli samochód na lotnisku w Milwaukee i mimo szalejącej burzy śnieżnej dotarli do Evanston na przedmieściach Chicago. Stamtąd, o 3 nad ranem, odebrała go siostra i jej mąż. W czasie spotkania po 15 latach łez wzruszenia i radości nie było końca.
– Zawsze miałem ze swoją siostrą świetny kontakt, ale poczułem ostatnio, że aby podtrzymać naszą relację muszę ją odwiedzić. Zorganizowałem wyjazd w ciągu tygodnia od podjęcia decyzji i pojawiłem się w Stanach – mówi Marcin, który następnego dnia po przylocie bawił się z rodziną i jej znajomymi na przyjęciu zorganizowanym na jego cześć.