W piątek o 5 pm mija termin, w którym pracownicy miejscy - policjanci, strażacy i pracownicy sanitarni mają przedstawić swoje świadectwa szczepień. Gdyby tego nie zrobili - grozi im przeniesienie na bezpłatny urlop.
Policjanci wybrali drogę prawną. Wystąpili do sądu o wstrzymanie nakazu szczepień dla funkcjonariuszy. Ale w środę nowojorska sędzia Lizette Colon orzekła, że miejski nakaz szczepień może wejść w życie zgodnie z ustaleniami. Władze miejskie będą jednak musiały bronić go przed sądem 12 listopada.
Strażacy na walkę z nakazem mieli inny pomysł. Postanowili wstrzymać 20 proc. swojej aktywności. To oznacza, że na ulice Nowego Jorku wyjedzie mniej wozów strażackich i karetek z ratownikami.
Jednak najcięższy argument przedstawili pracownicy miejskiego Departamentu Oczyszczania. Zagrozili miastu zasypaniem go śmieciami.
I nie muszą w tym celu strajkować. Przyjęli model strajku włoskiego - będą skrupulatnie przestrzegać przepisów. A to oznacza, że śmieciarki będą wielokrotnie wracać do bazy po zapomniane rękawice, czy maseczki.
- Nie zgadzam się z przymusem szczepień z jednego powodu. Mamy teraz w departamencie program, który polega na tym, że albo dostajesz szczepienie albo jesteś testowany raz w tygodniu - mówi Harry Nespoli, lider związku zawodowego, reprezentującego pracowników sanitarnych.
Jednak wobec nakazu szczepień liczba miejskich pracowników, którzy decydują się na przyjęcie zastrzyku rośnie.
W samym Departamencie Oczyszczania szczepionki przyjęło około 65 proc. pracowników. W ciągu ostatnich 5 dni zaszczepiono 300 osób. Do wtorku zaszczepionych było 73 proc. wszystkich pracowników NYPD. Szczepią się również strażacy - poziom szczepień w FDNY do środy osiągnął 68 proc. Ale i tak zapowiadają protesty przed Gracie Mansion - rezydencją burmistrza NYC.