– Prowadzę swoją rodzinną restaurację od prawie trzydziestu lat. Mamy stałych klientów, którzy uwielbiają naszą kuchnię. Nawet w czasie pandemii nasze drzwi były otwarte. Bo biznes jest bardzo łatwo zamknąć, ale o wiele trudniej jest go później otworzyć – mówi nam pani Helena, która w czasie pandemii, dokładała do swego biznesu więcej, niż na nim zarabiała.
Pojawiły się także obawy, że będzie musiała go zamknąć. Mimo trudnej sytuacji nasza rodaczka nie traciła nadziei, że ciężkie czasy miną i że restauracja znów będzie działała na pełnych obrotach.
– Jestem urodzoną optymistką i zawsze wierzę, że wszystko się dobrze skończy. I tak było i tym razem – tłumaczy. – Moi obecni i starzy klienci, kiedy się dowiedzieli, że znalazłam się w ciężkiej sytuacji, zaczęli kupować od nas posiłki. Było to bardzo miłe, że nie zostałam w tym wszystkim sama – dodaje nasza rodaczka.
Kiedy epidemia przygasła, do restauracji wróciło około 70 proc. klientów zarówno polskich, jak i amerykańskich.
Podhalanka słynie w Chicago z pysznych zup, między innymi żurku i kapuśniaku, w których nie tylko rozsmakowani są Polacy, lecz także Amerykanie oraz klienci innych narodowości.
– W tej okolicy mieszka coraz mniej Polaków. Wyprowadzili się na przedmieścia, bo okolica stawała się coraz bardziej niebezpieczna. Ja zostałam i nie mam zamiaru nigdzie się stąd przeprowadzać – zastrzega pani Helena. – Dzięki mnie Amerykanie pokochali polskie jedzenie i mój domowej roboty żurek. Gotuję go na własnym zakwasie na podstawie przepisu mojej ukochanej babci Katarzyny – zdradza nam pani Helena.
Dodaje też, że prowadzenie własnej restauracji było zawsze jej największym marzeniem. Pani Helena pochodzi z Gdowa, wsi położonej w województwie małopolskim, na południe od Wieliczki. Ukończyła szkołę gastronomiczną w Krakowie. Przyjechała do USA czterdzieści lat temu i od tej pory spełnia swój American Dream.