Choć jest już miesiąc po wyznaczonym przez sąd deadlinie, władze USA nie zwróciły rodzinom kilkuset dzieci odebranych na meksykańskiej granicy. Służby imigracyjne mają kłopot ze zlokalizowaniem deportowanych wcześniej rodziców lub prawowitych opiekunów w Gwatemali, Salwadorze i Hondurasie. Szukać pomagają już nawet miejscowe organizacje charytatywne. Według organizacji imigracyjnych na dzieci w rodzimych krajach czeka obecnie ponad 300 rodziców.
Do ich obaw dołączyły właśnie kolejne, związane z mocnymi oskarżeniami wystosowanymi pod koniec ubiegłego tygodnia przez rząd Salwadoru. Jak podały tamtejsze władze, trójka dzieci w wielu od 12 do 17 lat była napastowana seksualnie w schronisku w Arizonie. – Powinny opuścić ośrodki jak najszybciej, ponieważ to tam są najbardziej narażone – powiedziała wiceminister spraw zagranicznych Salwadory Ludivina Magarin. Jak poinformowała wspomniane przypadki obejmowały, „pogwałcenia i nadużycia seksualne”.
– To niewyobrażalne, że dzieci, które uciekały przed przemocą tutaj, skopotkały się w USA z najgorszą przemocą, jakiej może doświadczyć dziecko – powiedział Cesar Rios, dyrektor Salvadoran Migrant Institute.
W wydanym w piątek oświadczeniu Departament Zdrowia i Pomocy Humanitarnej poinformował jednak, że potrzebuje więcej informacji, by się tym zająć.
Sprawa molestowania została poruszona podczas piątkowej rozprawy przed sądem w San Diego. Adwokaci rządu i rodzin imigrantów rozmawiali o przyspieszeniu procesu łączenia bliskich przed sędzią Daną Sabraw. Jak zapewnili przedstawiciele administracji, ok. 200 dzieci powinno wrócić do domów w ciągu tygodnia lub dwóch.