We wtorek wieczorem sędzia Sądu Najwyższego na Manhattanie Laurence L. Love wydał tymczasowy zakaz stosowania miejskich przepisów, na mocy których nauczyciele i pracownicy szkolni musieli bezwzględnie przyjąć przynajmniej jedną dawkę szczepionki przed 27 września. Jeżeli by tego nie zrobili - groziło im skreślenie z listy płac miejskiego Departamentu Edukacji. Nakaz szczepień został wstrzymany do 22 września. Na ten dzień sędzia Lowe wyznaczył termin rozprawy, na której związkowcy mają przedstawić swoje argumenty przeciwko nakazowi szczepień.
- Chociaż wierzymy, że nasi członkowie powinni otrzymać szczepionkę, nie uważamy, że powinien to być warunek zatrudnienia - stwierdził w oświadczeniu Henry Garrido, jako dyrektor wykonawczy związkowej Rady Okręgowej 37.
Tymczasowo wstrzymany został też wydany przez władze stanu nakaz szczepień pracowników medycznych. Decyzję wydał sędzia sadu federalnego w Utica, David Hurd (84 l.) po tym, jak 17 pracowników medycznych z północy stanu, w większości katolików złożyło pozew o naruszenie ich prawa do wolności wyznania. Wszyscy występują pod pseudonimami, bojąc się potępienia społecznego. W swoim pozwie stwierdzili, że wszystkie szczepionki dopuszczone do stosowania w USA powstały w wyniku wykorzystania ludzkich płodów. Takie tłumaczenie jest niezgodne ze stanowiskiem kościoła katolickiego w USA.
Urzędnicy stanowi mogą zakwestionować wniosek powodów do 22 września.
Na przymusowe szczepienia zdecydowała się tym czasem amerykańska armia. Wszyscy żołnierze służby czynnej muszą zostać zaszczepieni na koronawirusa do 15 grudnia.
- To jest dosłownie kwestia życia i śmierci naszych żołnierzy, ich rodzin i społeczności, w których żyjemy - podkreślił w oświadczeniu generał porucznik R. Scott Dingle (56 l.), naczelny lekarz armii amerykańskiej. - Liczba przypadków i zgonów jest nadal niepokojąca, co sprawia, że ochrona sił zbrojnych poprzez obowiązkowe szczepienia jest dla całej armii priorytetem w zakresie zdrowia i gotowości.
NYCHA - covidowe domy śmierci
Lokatorzy nowojorskich mieszkań komunalnych umierali na Covid-19 częściej niż członkowie innych społeczności - wynika z nowych danych udostępnionych przez miasto. Choć mieszkańcy NYCHA to 4 proc. populacji NYC, wśród 33 347 zmarłych w mieście z powodu koronawirusa stanowili aż 7 proc. Jednocześnie a 13 proc. mieszkańców NYCHA chorowało na Covid-19, podczas gdy średnia miejska wynosiła 12 proc.