– Oni chcą po prostu lepszego życia. Uciekają przed koszmarem, często śmiercią. Myślę, że każdy w ich sytuacji postąpiłby tak samo. Po prostu przestałem się godzić na takie traktowanie tych ludzi – mówi agent, który spędził w U.S. Border Patrol siedem lat. Służył w Yuma Station w Arizonie. Całymi dniami patrolował granicę w poszukiwaniu nielegalnych. Zrezygnował w zeszłym miesiącu. U.S. Border Patrol oficjalnie nie potwierdza ani nie zaprzecza, że powodem odejścia była zmiana poglądów na temat nielegalnej imigracji. Mówi jedynie, że we wniosku w rubryce „przyczyna” zostało wpisane „powody osobiste”.
Childress przyznaje, że zaczynając pracę, wierzył w słuszność działań agencji. Niemniej jednak z czasem zaczął spoglądać na wszystko zupełnie inaczej. – Chyba takim przełomem było, kiedy zatrzymałem nielegalnego imigranta, który miał krwawe pręgi na plecach i wyglądał, jakby go torturowano. Po dalszej rozmowie okazało się, że handlarze narkotyków, wiedząc, że chce przejść do Stanów, by uciec od przemocy, chcieli go zmusić do przeniesienia przez granicę narkotyków. On odmówił i został schłostany. Czułem się fatalnie, aresztując go, a potem odsyłając z powrotem – mówi Childress. Jego zdaniem większość z zatrzymanych to ludzie, którzy nie stanowią żadnego zagrożenia, a można dać im szansę na lepsze życie.
Rzucił Border Patrol, bo zmienił zdanie na temat nielegalnej imigracji
2018-09-12
8:00
To chyba pierwszy agent Straży Granicznej z sercem dla nielegalnych… Służący w szeregach Border Patrol Joshua Childress (37 l.) zrezygnował z pracy. Jak podaje portal „Reason”, powodem odejścia była zmiana poglądów na temat imigracji i sposobu traktowania zatrzymanych.