Przyszedł do pracy i wystrzelał kolegów

2019-06-03 2:35

To najczarniejszy dzień w dziejach Virginia Beach! Tak mieszkańcy mówią o strzelaninie w urzędzie miejskim, w której życie straciło 12 osób. Grozę potęguje to, że sprawca był kolegą z pracy ofiar. Wszyscy go znali, a teraz zszokowani zastanawiają się, co pchnęło go do tej zbrodni. Wiadomo jedynie, że kilka godzin wcześniej poinformował przełożonych, że planuje odejść z pracy.

Miły, spokojny, niczym się nie wyróżniał. Tak wstrząśnięci pracownicy urzędu w Virginia Beach, którzy zdołali przeżyć rzeź, mówią dziś o jej sprawcy. Inżynier DeWayne Craddock (†40 l.) pracował tam od 15 lat. Wszyscy go znali. Nic nie wskazywało na to, że dojdzie do tragedii. – Chwilę przed tym, jak zaczął strzelać, mył zęby po obiedzie i rozmawiał z nami – mówią pracownicy. 
W piątek około 4 pm czasu lokalnego otworzył ogień z dwóch pistoletów. Zabił 12 osób, z których jedna – Herbert „Bert” Snelling – nie była pracownikiem urzędu, i ranił cztery, a gdy przyjechali policjanci, otworzył ogień i do nich. Zginął zastrzelony przez jednego z funkcjonariuszy. W domu Craddocka znaleziono broń i amunicję, na którą miał pozwolenie.
Pracownicy urzędu wciąż są w szoku. W sobotę razem z mieszkańcami opłakiwali zabitych kolegów na publicznych uroczystościach. – Pozostawili próżnię, której nigdy nie zdołamy wypełnić – powiedział miejski administrator Dave Hansen. Zdradził też, że na kilka godzin przed masakrą Craddock wysłał do przełożonych maila informującego o tym, że zamierza odejść z pracy.
Policja jednak wciąż bada motyw mordercy, który według współpracowników i sąsiadów był samotnikiem i niezwykle skrytym człowiekiem.