Co prawda MTA wystawiło do tej pory tylko jeden 50-dolarowy mandat za brak maseczki w metrze, ale miasto nie zamierza odpuszczać w walce z koronawirusem. Władze przekonały się już, że nakazami i kontrolami wiele nie zyskają. Tam gdzie wirus znów zaatakował, próbują działać informacyjnie i profilaktycznie.
O nagłym wzroście zarażonych Covid-19 wiadomo od trzech dni. Co piąty nowy przypadek choroby to mieszkaniec Midwood, Borough Park, Bensonhurst i Williamsburga na Brooklynie, oraz Edgemere-Far Rockaway i Kew Gardens w Queens. Dla burmistrza Billa de Blasio (59 l.) to pewien problem. Zakażone rejony na Brooklynie zamieszkałe są głównie przez ortodoksyjnych chasydów i nie mniej ortodoksyjne społeczności protestanckie.
Burmistrz jak ognia unikał do tej pory kojarzenia wzrostu zachorowań z konkretnymi grupami społecznymi. Jednak to właśnie na Brooklynie wciąż organizowane są huczne wesela i pogrzeby, a przedsiębiorcy działają często tak, jakby ani miasto, ani stan nie wprowadziły żadnych ograniczeń sanitarnych.
- Myślę, że bardzo jasno określamy, gdzie jest wyzwanie i chcemy współpracować ze społecznościami, aby je zatrzymać - powiedział burmistrz.
Faktycznie miasto podjęło nowe wysiłki, uruchamiając kampanię telefoniczną, współpracując z lekarzami na Crown Heights i rozdając 13 tys. maseczek w Borough Park, Bensonhurst, Williamsburg, Brighton Beach i Flushing.
Szef miejskich szpitali publicznych, dr Mitch Katz (60 l.), który sam w wyniku pandemii stracił ojca, błagał społeczności ortodoksyjne o poważne potraktowanie epidemii.
- Wiem, że wielu z nas straciło ludzi, których kochamy, a dodatkowym ciężarem jest to, że nie możemy zaangażować się w zwykłe rytuały, w które angażowalibyśmy się w chwilach, które byłyby naprawdę trudne, na przykład gromadzenie dużej liczby ludzi razem dla pogrzeb - powiedział Katz.
Jednak mieszkańcy Brooklynu, wyjątkowo boleśnie dotkniętego zarazą, uważają, że przez to właśnie udało im się nabyć odporność zbiorową na wirusa.
Dr Anthony Fauci (79 l.), dyrektor National Institute of Allergy and Infectious Diseases twierdzi jednak, że nic bardziej mylnego. Jego zdaniem jeszcze długo nie będzie można mówić o odporności zbiorowej w amerykańskich miastach.