Gubernator Andrew Cuomo (64 l.) chce, by stan Nowy Jork mógł sam kupować szczepionki bezpośrednio u producenta - firmy Pfizer, która ma swoją siedzibę w NYC. To sposób na pokonanie problemu powolnej wysyłki szczepionek z magazynów federalnych. Według wyliczeń przy utrzymaniu tego tempa zaszczepienie 7 mln. mieszkańców stanu, którzy obecnie są uprawnieni do zastrzyku potrwałoby nawet pół roku. A na swoją dawkę czeka kolejnych 12 milionów nowojorczyków.
- Moim zadaniem jako gubernatora Nowego Jorku jest podążanie każdą drogą i właśnie to robię - powiedział gubernator na wirtualnej konferencji prasowej, publikując list, który napisał do firmy Pfizer. - Może nam to pomóc w ratowaniu życia tutaj, w Nowym Jorku - napisał.
Firma farmaceutyczna nie jest przeciwna temu rozwiązaniu. Jednak zgodę na nie musiałby wyrazić rząd federalny. Powodem jest m.in. kwestia warunkowego dopuszczenia szczepionki w Stanach przez Federalną Agencję Leków. Zezwolenie zakłada, że preparat będzie dostarczany zgodnie z zaleceniami rządu USA.
Cuomo ma jeszcze jedną rezerwę, która pojawiła się w 661 domach opieki. Nie wszyscy pracownicy i pensjonariusze zdecydowali się zaszczepić. Z 255 tys .pierwszych dawek zarezerwowanych dla tych placówek wykorzystano do tej pory 105 tys. Zastrzyki otrzymało 57 tys. mieszkańców i 48 tys. pracowników domów opieki. 13 tys mieszkańców i 41 tys. pracowników odmówiło szczepienia.
- Zamierzamy przydzielić pozostałe dawki do stanowego programu szczepień, ale najpierw upewnimy się, że wszyscy pensjonariusze i pracownicy, którzy chcieli, już się zaszczepili - powiedział Cuomo. W stanie Nowy Jork do tej pory zaszczepiono około 858 000 osób. Połowa z nich dostała już po dwie konieczne dawki.
Akcja szczepień trwa w całych Stanach, niebezpiecznie rośnie też liczba zgonów z powodu Covid-19. W poniedziałek, według danych Johns Hopkins University liczba ofiar śmiertelnych w USA przekroczyła 398 000 to niemal tyle, ile mieszka w Tampie na Florydzie. Jest to najwyższa odnotowana liczba ofiar śmiertelnych pandemii na świecie.
W Los Angeles, CA, epicentrum choroby w Ameryce, na Covid-19 umiera co 6 minut jedna osoba. Doszło do tego, że władze zniosły ograniczenia emisyjne w lokalnych krematoriach, by poradzić sobie z rosnącą liczbą zgonów. - Wskaźnik zgonów w hrabstwie Los Angeles jest ponad dwukrotnie wyższy niż w latach przed pandemią – podało lokalne biuro koronera.