Ogólnokrajowy sondaż IBD/TIPP, opublikowany w sobotę, daje Bidenowi 50 proc. głosów, a Trumpowi - 43 proc. Siedmiopunktowa przewaga znacznie wykracza poza 3-procentowy margines błędu badania.
Poparcie dla Bidena spadło o nieco ponad 2 punkty procentowe od poniedziałku - i wykazało wzrost o ok. 1 proc. dla urzędującego prezydenta.
Spadek poparcia dla Bidena jest związany z medialnymi doniesieniami na temat niezbyt przejrzystych interesów jego syna Huntera Bidena (50 l.) z Chińczykami. Badanie wskazuje też na możliwość obecności w elektoracie znacznej liczby ukrytych wyborców Trumpa: podczas gdy 47 proc. respondentów uważa, że ich sąsiedzi są wyborcami Trumpa, tylko 36 proc. z nich twierdzi, że są otoczeni przez zwolenników Bidena.
Nie wiadomo, czy to sondażowa przewaga, czy przewaga w Kolegium Elektorskim - wynosząca obecnie 5 proc. sprawia, że kandydat Demokratów przerwał na weekend swoje spotkania wyborcze. Wolnego weekendu nie miał natomiast Trump, który odwiedził m.in. Michigan i Wisconsin.
W sumie od sierpnia urzędujący prezydent spotkał się z wyborcami 37 razy w 15 stanach. Biden, który swoją aktywną kampanię wznowił dopiero po Labour Day - odwiedził do tej pory tylko 20 miast. Wcześniej, w szczycie pandemii, starał się prowadzić kampanię ze swojego domu w Delaware, co jego przeciwnikom dało okazję do mówienia, że schował się w piwnicy.
Na razie sztabowcy Bidena podkreślają, że masowe spotkania Trumpa z wyborcami to nic innego, jak wystawianie ludzi na niebezpieczeństwo zarażenia się Covid-19. Stam Trump nie pozostaje dłużny, twierdząc, że Stanom Zjednoczonym grozi „Wielka czerwona fala”, a on sam prawdopodobnie będzie musiał wyjechać z kraju przejętego przez radykałów.