Pielęgniarki szły do pacjentów jak owce na rzeź - tak podsumowali praktyki szpitala prawnicy pielęgniarki, która jako pierwsza w Nowym Jorku miała styczność z pacjentem zarażonym Covid-19.
Lawrence Garbuz (50 l.), prawnik z New Rochelle do szpitala New York Presbyterian w Westchester trafił 27 lutego. Lekarze zdiagnozowali u niego zapalenie płuc, ale pielęgniarki widziały u niego pierwsze symptomy Covid-19. Informowały o tym lekarzy i władze szpitala, ale ich sugestie pomijano, a je same nazywano „paranoiczkami”.
Testy wykazały Covid-19 u Garbuza już 2 marca. Ale do tego czasu pielęgniarka, która chce pozostać anonimowa, zaraziła już swojego 50-letniego męża i nastoletniego syna.
Prawnicy wykazują, że mimo zagrożenia szpital nie stosował się do zaleceń CDC. Personel medyczny dostał tylko maseczki chirurgiczne, zamiast zalecanych masek filtrujących N95.
- To szokujące, ze świadomie pozwolono pracownikom medycznym na opiekę nad pacjentem z Covid-19 bez koniecznych zabezpieczeń - powiedzieli Michael Barrows i Jason Goldfarb, prawnicy poszkodowanej pielęgniarki.
Pozew o straty zdrowotne, psychiczne i moralne trafił w sobotę do Sądu Najwyższego na Manhattanie.
Pozwała szpital za zakażenie Covid-19
2020-06-02
19:40
Lekarze zlekceważyli objawy Covid-19, a pielęgniarki pracowały przy pierwszym nowojorskim pacjencie z koronawirusem bez koniecznych zabezpieczeń. Teraz pielęgniarka pozywa szpital, bo dzięki beztrosce szefów zaraziła swojego męża i syna.