Trump zażądał ujawnienia nakazu przeszukania jego rezydencji

2022-08-13 17:53

Śledztwo w sprawie bezprawnego wywiezienia dokumentów z Białego Domu, dochodzenie w sprawie szturmu na Kapitol 6 stycznia 2021 r., tajne dane na temat broni jądrowej? Przyczyny poniedziałkowego nalotu FBI na rezydencję Donalda Trumpa (76 l.) na Florydzie wywołały lawinę domysłów. Ich następstwem jest apel byłego prezydenta, który zażądał ujawnienia nakazu przeszukania wydanego przez sąd. - Nie mam nic do ukrycia – mówi.

Cały świat chciał dowiedzieć się, dlaczego FBI zdecydowało się przeprowadzić nalot na rezydencję byłego prezydenta i co z niej wyniesiono. Departament Sprawiedliwości zwrócił się do sądu o upublicznienie nakazu przeszukania posiadłości na Florydzie. Poinformował o tym w czwartek podczas pierwszego publicznego wystąpienia po głośnym nalocie prokurator generalny Merrick Garland (70 l.). Wniósł do sądu federalnego o upublicznienie nie tylko nakazu przeszukania, ale też ujawnienie listy zarekwirowanych rzeczy. - Wyraźny i silny interes publiczny w zrozumieniu, co się wydarzyło w tych okolicznościach, przemawia zdecydowanie na korzyść [ich – red.] odpieczętowania – powiedział.

Decyzja o ujawnieniu dokumentów i listy dowodów była wyczekiwana cały piątek. Od poniedziałku media spekulowały nad przyczyną nalotu. Nieoficjalnie służby potwierdzały, że chodzi o tajne dokumenty, które zostały bezprawnie zabrane przez Trumpa po opuszczeniu urzędu. W piątek „Washington Post”, powołując się na anonimowe źródło, ujawnił, że niektóre z dokumentów mogły dotyczyć broni jądrowej.

Sprawa dokumentów została nagłośniona kilka miesięcy temu przy udziale Narodowych Archiwów, które zwróciły się z wnioskiem o ich zwrot. Ekipa byłego prezydenta zapewniała, że wszystko zostało przekazane. Skąd więc nalot? W czwartkowy wieczór były szef personelu Białego Domu Mick Mulvaney powiedział w CNN, że ktoś musiał powiadomić służby o wrażliwych dokumentach przechowywanych w Mar-a Lago. - To byłby ktoś, kto zajmował się sprawami na co dzień, kto wiedział, gdzie są dokumenty, więc byłby to ktoś bardzo blisko, wewnątrz prezydenta – powiedział.

Były prezydent sam chce szybko przeciąć spekulacje. Na swojej platformie społecznościowej Truth najpierw napisał, że „nie będzie się sprzeciwiał ujawnieniu dokumentów”. - „Idę o krok dalej, ZACHĘCAJĄC do natychmiastowego ich wydania”, dodał. W kilku innych postach stwierdził, że jego adwokaci „w pełni współpracowali” ze śledczymi. - „Rząd mógłby uzyskać cokolwiek zechce, gdybyśmy tylko to mieli” - skomentował.