Upamiętniła zmarłego partnera

Polska modelka z NY podbija muzyczną scenę. Wydała singiel po osobistej tragedii

2024-11-03 13:06

Polska modelka z Nowego Jorku Violetta Gaida (27 l.) co sezon pojawia się w pokazach New York Fashion Week. Pochodząca z Olesna na Opolszczyźnie Polka wykonała kolejny krok w podboju nowej sceny – muzycznej. Wydała singiel pod tytułem „We'll Be Gone in the Morning", który jest dostępny na największych platformach streamingowych. Piosenkę nagrywała przy wsparciu swojego partnera, który niedługo potem zginął w katastrofie lotniczej. Teledysk zrealizowała pod wpływem traumy, którą przeszła po śmierci ukochanego. Opowiedziała nam o pracy nad utworem i o tym, jak poradziła sobie ze stratą.

- Jakie recenzje zbiera twoja piosenka?

- Radio NewsLetter umieścił moją piosenkę jako #1, polecaną w największych polskich stacjach radiowych. Liczba odsłuchań na platformach streamingowych pnie się w górę, a utwór trafia na coraz to nowe playlisty. Dostaję również komentarze od osób z branży, że piosenka ma ogromny potencjał na hit. Sama jestem w szoku i nie mogę w to uwierzyć! (śmiech).

- Jakie masz dalsze plany i czy są związane z muzyką?

- Chcę robić duże kampanie, nie tylko ze względu na wygląd, ale także na to, kim jestem. Jak na przykład Jennifer Lopez czy Zendaya! One nie tylko są piękne, ja się z nimi chce identyfikować, ponieważ reprezentują coś więcej niż tylko ładny wygląd. Nadal chce angażować się w modeling, ale teraz skupiam się na budowaniu swojej osoby, w dążeniu do mojego prawdziwego powołania i znalezieniu stylu muzycznego, w którym będę czuła się jak ryba w wodzie. Ta piosenka została nagrana z Matluckiem i Chazem Mishanem, ale drzwi do kolejnych współprac są otwarte – zobaczymy, co przyniesie życie.

- To nie pierwszy utwór, który zaprezentowałaś. Będziesz dalej nagrywać?

- Zdecydowanie chcę nagrać więcej piosenek i jestem otwarta na to, co pojawi się na drodze. Pójdę z nurtem, bo widzę, że życie już pokazuje mi kierunek. Muszę przyznać, że przy tej piosence dałam z siebie wszystko – wiele nieprzespanych nocy, duża odpowiedzialność i sporo stresu. W tym, co robię nie chodzi tylko o wykonanie zadań, ja utożsamiam się ze swoją pracą, sztuką i pokazałam światu moją wrażliwość i emocje i trochę się bałam, jak zostanie to odebrane przez ludzi. Mojej pracy nie da się zostawić za drzwiami – to jest część mojego życia. Teraz czuję się zdecydowanie bardziej piosenkarką i kreatorką. Mam mnóstwo pomysłów i uwielbiam wykorzystywać swoją kreatywność.

- Jak śpiewanie pojawiło się w twoim życiu?

- Od najmłodszych lat śpiewałam na różnych scenach w Polsce, a także występowałam w przedstawieniach teatralnych. Śpiewanie mam po tacie, który od 16. roku życia grał w zespole.

- Kto jest twoim wzorem?

- Jest tak wiele utalentowanych osób, że ciężko mi wybrać kogoś szczególnego. Każdy z nich jest wyjątkowy i wydaje mi się, że wyróżnienie jednej osoby umniejszyłoby innym.

- Kim był twój ukochany, który zginął?

- Mieszkałam z nim w Miami przez dłuższy czas. Był człowiekiem o największym sercu, jakiego poznałam. Zginął w wypadku lotniczym w wieku 32 lat. Był przy mnie, kiedy nagrywałam tę piosenkę, a później wyjechaliśmy razem do Wenezueli, skąd pochodził. Krótko po moim powrocie do Miami, prywatny samolot, którym zwykle razem podróżowaliśmy, rozbił się. Dostałam wiadomość od mojej znajomej ambasador Polski w Wenezueli. To było okropne przeżycie. Pamiętam, że moja kuzynka przesłała mi artykuł, który pokazał się w Polsce o wypadku z jego nazwiskiem. Nie było łatwo. Straciłam dach nad głową, a także zmagałam się z problemami zdrowotnymi. Nagrałam ten teledysk jako wyraz wdzięczności za wszystko, co dla mnie zrobił. Wypadek miał miejsce dwa i pół roku temu. Przepracowałam traumę. Wiadomo, że moje serce zawsze będzie nią naznaczone, ale mam do tego teraz inne podejście. Wkrótce będę dzielić się tym, jak radzić sobie z takimi doświadczeniami. Ten projekt jest po to, by pomóc innym, którzy zmagają się ze stratą bliskiej osoby. Od czasu wypadku nie związałam się z nikim.

- Ta piosenka jest dla ciebie terapią?

- W pewnym sensie, tak. Ta piosenka jest dla niego i dla ludzi, by przynieść nadzieję. Po jego śmierci wydarzyło się wiele niesamowitych cudów, zjawisk paranormalnych, które utwierdziły mnie w przekonaniu, że życie nie kończy się tutaj. Jego energia była obecna mimo jego odejścia. Chcę podzielić się tymi doświadczeniami, wierząc, że mogą zmienić spojrzenie ludzi na życie i śmierć. W ramach premiery singla odbywa się także akcja #HeartsToTheSky – wspólne upamiętnienie tych, których straciliśmy, oraz jednocześnie wsparcie dla tych, którzy także doświadczyli straty. Piosenkę też stworzyłam dla jego rodziny. Jego mama i tata do dziś nazywa mnie swoją córką. Dostaje od nich wiadomości pisane ze łzami w oczach. Włożyłam w tę piosenkę całe swoje serce.

Rozmawiały Marta J. Rawicz, Agata Drogowska

Nasi Partnerzy polecają