Polka namówiła kochanka na morderstwo partnera

2024-05-24 14:36

Od miłości do nienawiści. Powiedzenie to doskonale pasuje do historii miłości 33-letniej Polki i jej 39-letniego partnera. Kobieta postanowiła zakończyć związek, jednak zamiast się rozstać, miała namówić na zabójstwo swojego młodego kochanka.

W czasie wstępnej rozprawy w niedzielę Agnieszkę Rydzewską (33 l.) z Bridgview oskarżono o nakłanianie do popełnienia morderstwa Arturo Cantu (+39 l.). Sędzia nie zgodził się na zwolnienie Polki z aresztu przed zakończeniem procesu. Za kratami pozostać ma też jej kochanek Anthony Calderon (20 l.) z Bedford Park. 20-latek odpowiadać będzie za morderstwo, bo zdaniem śledczych to on 15 maja wczesnym rankiem oddał śmiertelne strzały do 39-latka.

Do tragedii doszło około godz. 5 am przy 7300 przy West 79 St i Oketo Avenue w Bridgeview. Cantu szykował się wyjazdu do pracy w pobliżu mieszkania, w którym mieszkał z Rydzewską. Kiedy pakował coś do swojego samochodu podszedł do niego uzbrojony Calderon, skrywający twarz za niebieską maską chirurgiczną. Cantu próbował bezskutecznie obronić się przed napastnikiem scyzorykiem, ale został dwa razy postrzelony. Sprawca zbiegł, a 39-latka nie udało się uratować.

Calderona aresztowano dzięki nagraniom monitoringu, które zarejestrowały jego auto na miejscu zbrodni. Na drugi dzień samochód znaleziono przed pobliską restauracją McDonald’s i okazało się, że podejrzany w niej pracuje. Podobnie jak partnerka ofiary. Policjanci ustalili, że Rydzewski i Calderon byli kochankami od dłuższego czasu. 20-latek przyznał się do zabójstwa i wskazał narzędzie zbrodni. Rydzewski nie przyznała się do winy, mimo że oskarżyciele hrabstwa Cook przedstawili w czasie rozprawy wiadomości tekstowe z okresu od 28 kwietnia do 14 maja, które wysyłała do Cantu. Sugerowały one przygotowania do zbrodni i planowanie zatrudnienie trzeciej osoby do pomocy. Calderon napisał do niej 9 maja: „Koniec czekania. Zrobię to sam”, a 14 maja, dzień przed zabójstwem, wysłał wiadomość o treści: „Nie będzie litości”.

Obecni w sądzie rodzice Cantu mówili reporterom, że ludzie nie chcący ze sobą być, powinni się rozstać, a nie zabijać. Wspominali go jako ciężko pracującego ojca dwójki dzieci, które po rozwodzie mieszkały z matką w Chicago. Rodzina zmarłego założyła zbiórkę na GoFundMe w celu pokrycia kosztów jego pogrzebu.