Najnowsze dane Centrów Kontroli Chorób porażają – od końca lutego 2020 r. do końca marca br. w Nowym Jorku z powodu przedawkowania narkotyków zmarły 2243 osoby. To o 36 proc. więcej niż rok wcześniej. A może być jeszcze gorzej. 7 października w NY w życie weszły przepisy dekryminalizujące posiadanie, używanie i sprzedaż igieł podskórnych i strzykawek w publicznej przestrzeni. NYPD wydała już oficjalne instrukcje nakazujące funkcjonariuszom wstrzymanie się od interwencji wobec posiadaczy igieł . „Nawet jeśli zawierają one ślady zakazanych substancji” – można przeczytać w notatce, do której dotarł „New York Post”.
Te zmiany to efekt senackiej ustawy nr 2523, której sponsorem jest demokrata z Bronksu Gustavo Rivera. W jego ocenie niekaranie za używanie igieł na ulicach ma pomóc w... walce z narkotykowym kryzysem. – To odejście od kryminalizacji w kierunku skutecznego leczenia – tłumaczy senator. Jego zdaniem zamiast zamykać za używanie strzykawek i dokładać uzależnionym kłopotów, lepiej kierować ich do centrów prewencji i punktów wymiany strzykawek i igieł oraz zapewnić psychologiczną pomoc. Zwolennicy nowych przepisów, popieranych m.in. przez stowarzyszenie Vocal NY, podkreślają też, że to przejaw bardziej humanitarnego podejścia.
Choć ustawa przeszła większością głosów, nie wszyscy podzielają ten entuzjazm. – To prawo mówi do ludzi cierpiących na uzależnienie: Nowy Jork zrezygnował z ciebie, Nowy Jork nie dba o ciebie – komentuje wprost republikański senator stanowy ze Staten Island Andrew Lanza (57 l.). Przerażeni są też przedstawiciele niektórych organizacji walczących z uzależnieniami, ale najbardziej boją się ci, którzy od lat borykają się z problemem używania narkotyków przy wejściach do ich domów czy w zieleńcach, gdzie bawią się ich dzieci. – To nowe prawo jest niedorzeczne. Utrzymywanie narkomanów na ulicach i zapewnienie im swobody wstrzykiwania narkotyków jest porażką – powiedziała w rozmowie z „New York Post” Barbara Blair, szefowa Garment District Alliance na Manhattanie.