Adam Brzeziński polski kulturysta z Nowego Jorku

i

Autor: Facebook Adam Brzeziński polski kulturysta z Nowego Jorku

Polakom brakuje uśmiechu

Jest kulturystą, dietetykiem, trenerem fitnessu i geodetą. W dodatku z dyplomem mechanika samochodowego. Bywa też nazywany polonijnym Arnoldem Schwarzeneggerem. Mieszkający w Nowym Jorku Adam Brzeziński (36 l.) opowiedział nam o tajnikach właściwej diety, przepisach na młodość oraz miłości swego życia.

„Super Express”: - Zbliżają się Święta Bożego Narodzenia. Zasiądziemy przy stołach, jak mamy jeść by nie przytyć?

Adam Brzeziński: - Na pewno z umiarem! Oczywiście zdaje sobie sprawę z tego jak łatwo jest to powiedzieć. Jedzenie jest, moim zdaniem, najsilniejszą ludzką słabością. Jeśli coś nam smakuje to bardzo ciężko będzie się powstrzymać, nawet mimo tego, że nasz umysł wyśle wyraźny sygnał, że jesteśmy nasyceni. Po prostu nie wolno jeść na siłę, gdy nie czujemy głodu. Musimy pamiętać również o tym, że nasze polskie jedzenie jest najgorszą możliwą kombinacją wartości odżywczych. Czyli jest bardzo bogate w tłuszcze i węglowodany, a bardzo ubogie w białko. Nic tak bardzo nie sprzyja tyciu, jak to właśnie połączenie.

- Jak ty sobie radzisz z kulinarnymi pokusami?

- Dla mnie jedzenie nie stanowi żadnej większej pokusy. W kulturystyce dieta odgrywa wręcz kluczową rolę i stanowi podstawę sukcesu. Nie można mieć pięknego ciała i jeść tego, co się chce. Sam osobiście nie odczuwam presji świątecznego czy społecznego jedzenia. Nawet na wesela czy wszelkie imprezy, na które jestem zapraszany zawsze zabieram swoje posiłki.

- Co byś doradził wszystkim, którzy bardzo chcą, ale nie mogą schudnąć?

- Przede wszystkim, żeby skończyli z wymówkami i zrozumieli, że nie ma czegoś takiego jak grube kości czy organizm, którego nie da się odchudzić. Jeśli próbujemy stracić na wadze, ale nam nie wychodzi, to znaczy, że gdzieś popełniamy błąd. Bardzo często bazujemy na stereotypach takich jak choćby, że powinno się mniej jeść, co tak naprawdę prowadzi do tzw. efektu jojo. Nie jest tajemnicą, że każdy pan zamiast brzucha chciałbym mieć piękną kratę i że każda pani chciałaby mieć płaski brzuch czy jędrne ciało. Jest to rzecz oczywiście wymagająca ogromnego poświęcenia nie przez pół roku, nie przez rok, tylko przez cały czas, dlatego ta sztuka udaje się tak niewielu. Natomiast tak naprawdę może się udać każdemu, bez wyjątków. Wystarczy chcieć i ciężko nad tym pracować.

- Czy treningiem i dobrą dietą możemy się odmłodzić?

- Na pewno trening, dieta i sen może mieć bardzo pozytywny wpływ na nasz wygląd. Ciężko powiedz o ile dokładnie lat możemy cofnąć nasz zegar biologiczny, ale zdecydowanie jest to wykonalne. Wraz z upływem czasu zmieniają się nasze ciała, twarz czy skóra i na pewno naszemu ciału trzeba pomóc czymś innym niż kremem na zmarszczki. Ćwiczenia i zbilansowane jedzenie odgrywa tu moim zdaniem kluczową rolę. Ciężko jest oczekiwać, że będziemy wyglądać długo młodo, jeśli pierwszy posiłek zjadamy na kilka godzin po pierwszym porannym papierosie.

- A uśmiech odmładza?

- Zdecydowanie tak! Tutaj zawsze przypomina mi się świetny monolog Bogusława Lindy z filmu „Szczęśliwego Nowego Jorku”. Jedną z pierwszą ważnych rzeczy, której my Polacy musimy się nauczyć po przyjeździe do USA jest właśnie uśmiech. Najpierw musimy zacząć uśmiechać się do siebie, ludzie będą myśleli, że to do nich, będą nas lubili i będziemy mieli sukces! W polskiej mentalności moim zdaniem panuje uśmiechowy deficyt.

- Czy w USA faceci i kobiety wyglądają młodziej niż ich rówieśnicy w Polsce?

- Ciężko jest generalizować i wrzucać wszystkich do dwóch worków USA i Polska. Gdyż w obu tych miejscach żyją ludzie, którzy wyglądają młodziej niż są w rzeczywistości. Natomiast moim zdaniem w USA panuje większa otwartość na wszelkie zabiegi kosmetyczne typu botox czy fillers. W Polsce natomiast spotkałem się z dużą krytyką nawet kobiet, które poddają się tego typu zabiegom. Wiele osób uważa iż jest to po prostu sztuczne, co moim zdaniem jest nieprawdą. A już gdy facet wspomni że korzysta z pomocy kosmetyczki to bardzo mocno jest kwestionowana jego męskość. Kwestia różnicy mentalności.

- A jaki jest twój ideał kobiety?

- Tutaj odpowiedź może być tylko jedna. Nie ma bardziej idealnej kobiety niż moja druga połówka Paula. Słowiańska uroda i piękne zielone oczy. A jak wiadomo od takich właśnie oczu można oszaleć!

- Co cię sprowadziło do USA ?

- Tak naprawdę widmo wyjazdu wisiało nade mną przez większość mego życia, gdyż już 22 lata temu do Ameryki wyemigrowała duża część mojej rodziny, włącznie z babcią. Przeprowadzka do USA była zawsze moim marzeniem, które dość szybko zrealizowałem, bo w wieku 21 lat. Urodziłem się i wychowałem w sercu Warszawy, do Ameryki zawitałem w 2006 r. Powodem było, jak dla większości z nas, imigrantów podniesienie jakości życia.

- Jakie masz teraz marzenia?

- Zdobycie karty IFBB, co oznacza przejście na profesjonalizm, dzięki temu będę miał możliwość startowania z zawodowcami, czyli z elitą tego sportu. Jest to cel jednak bardzo ciężki do zrealizowania, gdyż poziom zawodów w USA jest naprawdę wysoki. Osobiście nie znam historii żadnego Polaka, który zdobył tą kartę amerykańską drogą. Są przypadki wśród kobiet, natomiast nas, mężczyzn startuje zdecydowanie mniej. Mam nadzieję, że uda mi się to jako pierwszemu i w ten sposób zapiszę się na kartach polonijnej historii. Na Pewno będę o to walczył. Do tego celu w tym roku zabrakło mi trzech miejsc. Przygotowania trwały pół roku i trzeba przyznać, że były bardzo trudnym okresem dla ciała, psychiki i życia prywatnego. Dlatego teraz czas, by zająć się marzeniami tymi nie sportowymi typu założenie rodziny.

- Czyli chcesz być naszym, polonijnym Arnoldem Schwarzeneggerem?

- (śmiech) A czemu nie? Nieskromnie muszę przyznać, że tych osiągnięć jest już sporo, choć na początku nie było łatwo, gdyż na pierwszych zawodach w kategorii nowicjuszy zająłem dopiero 6. miejsce czyli zaraz za podium. Niestety zła passa ciągnęła się za mną długo, zły wybór trenerów i filozofii zrobiło swoje i widoczne było to na zawodach, gdzie zazwyczaj byłem w ogonie zawodników. Dużo się zmieniło w 2017 r., kiedy rozpocząłem współpracę z nowym trenerem, dziś moim serdecznym przyjacielem, naszym Polskim IFBB Pro Markiem Olejniczakiem. Wtedy właśnie na zawodach w NJ wygrałem swój pierwszy overall, właściwe razem z moją przyszłą dziewczyną Paulą Semivanovą. A potem było już z górki, bo wraz z poprawą formy zaczęły napływać większe sukcesy. W 2019 r. zająłem bardzo dobre miejsca na bardzo dużych zawodach Atlantic States, gdzie dwa razy poniosłem totalną klęskę, by tydzień później zdobyć swój pierwszy czempionat w kategorii sylwetki klasycznej open. 2020 rok był jeszcze lepszy. Mimo trudności jakie przyniosła nam pandemia, mnie ona nie zatrzymała, choć zamknięte siłownie są dla osób ćwiczących dosłownym koszmarem. Udało mi się przez wszystkie trudności przejść suchą stopą i zrobić tzw. życiówkę, czyli najlepszą formę w moim życiu. Niestety również z powodu wirusa większość zawodów w stanie NY odwołano, więc zmuszony byłem do dalszych wojaży. Atlanta, Floryda następnie Albany i zawody narodowe Ameryki. W trzech pierwszych nie zszedłem poniżej drugiego miejsca a w Albany już dosłownie zgarnąłem wszystko co mogłem, bo zostałem podwójnym mistrzem dwóch kategorii sylwetki klasycznej i kulturystyki ciężkiej. Jeśli chodzi o zawody narodowe to jest to tylko i aż 4 miejsce w sylwetce klasycznej powyżej 35 roku życia i 9 na 22 dwóch zawodników w kategorii open. Jednak te miejsca są dużo więcej warte niż wygrane w mniejszych zawodach. Musimy pamiętaj, że tutaj rywalizują już wszyscy zwycięzcy różnych zawodów.

- W marcu skończysz 36 lat, czy to nie za późno na sportową karierę?

- Akurat w kulturystyce jest to świetny wiek, by dalej się rozwijać.