Koszmar rozegrał się w domu przy 18 Chatham Place. Policja przybyła na miejsce zdarzenia o 9.30 am po wezwaniu – jak później potwierdziła – przez osobę, której Krzysztof przez telefon przyznał się do makabrycznej zbrodni. Śledczy na miejscu znaleźli ciała sprawcy, jego żony i nastoletniej córki. Syn strzelca, 14-letni Sebastian, walczył o życie z raną postrzałową. Został przewieziony do University Hospital w Newark, gdzie później zmarł.
– Nie ma słów, by opisać wpływ tej tragedii na naszą społeczność – powiedział szef lokalnej policji David Hart. Funkcjonariusze przekazali, że gdy przybyli do domu Polaków, 41-latek wciąż miał w ręku broń. Dotąd nie ustalono, co skłoniło go do tak okrutnego czynu.
Jak udało nam się dowiedzieć, Krzysztof był elektrykiem od lat mieszkającym w New Jersey. Pochodził z Rzeszowa, a jego małżonka Justyna z Białegostoku. 41-latka pracowała w salonie piękności Prestige w pobliskim Rahway. Syn pary uczył się w ósmej klasie McManus Middle School, gdzie uczęszczała też jego siostra. „Każda śmierć ucznia dotyka nas wszystkich, ale nigdy nie przyzwyczaimy się do strat takich jak ta” – napisał na stronie szkoły dyrektor placówki Rocco G. Tomazic.
Znajomi i bliscy pary są w szoku. – To byli bardzo mili ludzie. Rodzina, bardzo zgrana rodzina – stwierdziła w rozmowie z CBS2 Digna Alvarez, mieszkająca nieopodal domu Polaków. – Nigdy nie widziałem, żeby był między nimi jakiś konflikt – powiedział nam Grzegorz, przyjaciel rodziny, dodając, że Krzysztof miał pozwolenie na broń. – Ta tragedia jest jedną wielką zagadką i pewnie nigdy się nie dowiemy, dlaczego to się stało – dodał.
Pojawiają się już jednak informacje o tym, że relacje w domu polskiej pary mogły nie być tak idealne, jak uważali ich sąsiedzi.