Najnowsze ustalenia władz o wydarzeniach z 6 stycznia na Kapitolu są wstrząsające. Grupy Proud Boys i Oath Keepers bardzo solidnie przygotowały atak na symbol amerykańskiej demokracji. Prokuratorzy dotarli do rozmów grup ekstremistycznych na internetowych komunikatorach. Pokazują one, jak grupa omawia logistykę, broń i szkolenie, w tym „2 dni gier wojennych”. Oath Keepers szykowało akcję militarną już od listopada. Przygotowali się również Proud Boys, którzy dotarli na Kapitol zanim Trump skończył wystąpienie. Według prokuratorów, napastnicy nie mieli nawet zamiaru wysłuchać prezydenta.
- Widzę, że Trump tylko narzeka. Nie widzę, by chciał cokolwiek zrobić. Więc patrioci biorą to w swoje ręce - nadawał do swoich ludzi przez bezpieczny komunikator Signal Stewart Rhodes (55 l.), przywódca Oath Keepers na godzinę przed szturmem.
Według prokuratury członkowie Proud Boys, korzystający z nadajników radiowych wtopili się w tłum, by go podburzać, ale ich działaniami kierował jeden człowiek, wybrany na dowódcę szturmu. To on podawał im gdzie jest najmniej policji, a forsowanie barier ma największe szanse.
Te ustalenia to dla zwolenników Donalda Trumpa jasny dowód na to, że to nie on swoim przemówieniem przed Białym Domem i wezwaniem „Idźcie tam i walczcie jak diabli” sprowokował tłum do zamieszek. Jednak dla samych prowokatorów - w grupie 300 osób, które zaatakowały Kapitol była ich zaledwie garstka - nowe ustalenia oznaczają zarzuty terroryzmu i planowania zamachu.
Do tej pory o planowanie i koordynowanie szturmu oskarżono 9 osób powiązanych z Oath Keepers. O udział w ataku jest oskarżonych 11 przywódców, członków lub współpracowników Proud Boys. Kolejni członkowie obu grup oczekują na proces w aresztach federalnych.
FBI szuka wciąż osoby, która dzień przed szturmem podłożyła bomby rurowe pod siedziby Demokratów i Republikanów pod Kapitolem. To one odciągnęły część policjantów od obstawy protestujących. Służby nie wykluczają, że było to celowe.