Pielęgniarki domagają się poprawy warunków zatrudnienia, sprawiedliwych płac, braku cięć w ich ubezpieczeniach zdrowotnych i wprowadzenia dodatkowych środków bezpieczeństwa w obliczu „potrójnej pandemii”.
– Byliśmy bohaterami zaledwie dwa lata temu – powiedział uczestniczący w strajku pielęgniarz Warren Urquhart, odnosząc się do dramatycznej sytuacji w szpitalach podczas pandemii COVID-19. – Byliśmy na linii frontu w mieście, kiedy wszystko zatrzymało się w miejscu. Teraz my musimy się zatrzymać, aby dać do zrozumienia, ile znaczymy dla tego szpitala i pacjentów – mówił przed oddziałem Mount Sinai na Manhattanie.
Początkowo w strajku miały uczestniczyć pielęgniarki z 12 prywatnych szpitali w NYC. Z końcem roku wygasły bowiem kontrakty ok. 17 tys. pracowników zrzeszonych w Stowarzyszeniu Pielęgniarek Stanu Nowy Jork (NYSNA). W ostatnich dniach udało się jednak osiągnąć porozumienia w większości z nich. W sobotę pielęgniarki z NewYork-Presbyterian Hospital ratyfikowały umowę zapewniającą im podwyżki i jednocześnie zwiększającą poziom zatrudnienia. W niedzielę z kolei wstępne porozumienie osiągnięto w dwóch placówkach pod szyldem Mount Sinai, jednak nie w oddziale na Manhattanie. W poniedziałek w strajku uczestniczyło ok. 3600 pracowników tej placówki oraz 3500 pielęgniarek z Montefiore Medical Center w Bronksie, gdzie rozmowy również zakończyły się fiaskiem.
„Pielęgniarki nie chcą strajkować. Szefowie nas do tego popchnęli, odmawiając poważnego rozważenia naszych propozycji, które rozwiązałyby rozpaczliwy kryzys bezpieczeństwa personelu” – oświadczyło NYSNA w niedzielę wieczorem.
Głos w sprawie zabrała sama gubernator Kathy Hochul (65 l.), która zaapelowała do zarządów szpitali i pielęgniarek o zasięgnięcie po pomoc arbitra. Związek w oświadczeniu odparł, że demokratka „powinna wysłuchać pielęgniarek, bohaterów z pierwszej linii frontu [walczących – red.] podczas pandemii COVID-19”, szanując ich prawa pracownicze.
