– Konserwatyści w całym kraju mogą zjednoczyć się wokół tego planu, aby uchronić Amerykę przed dalszym upadkiem i rozkładem spowodowanym przez prezydenta Bidena i postępową politykę – powiedział Mike Pence, prezentując „Agendę Wolności”. W jej założenia wpisał pełne spektrum – od spraw energetycznych i skupienia się na węglu i ropie naftowej, a nie na zasobach z krajów takich jak Chiny, po kwestie gospodarki wolnorynkowej, redukcji podatków czy przywrócenia miejsc pracy. Ważnym punktem programu Republikanina jest ograniczenie rządu, wzmocnienie federalizmu oraz reforma procesu wydawania funduszy federalnych, by nie dało się finansować „czegoś, co nie zostało wcześniej zatwierdzone przez Kongres”.
Nie pominął również polityki międzynarodowej. „Agenda Wolności ma zapewnić siły zbrojne gotowe do rywalizacji o wielką władzę z Komunistyczną Partią Chin i odradzającą się Rosją oraz do obrony wschodniej flanki NATO i Tajwanu” – czytamy w programie. Poruszył też kwestię nielegalnej migracji – likwidacji wszelkich form amnestii – i dokończenia muru granicznego. Niektórzy już dopatrują się w publikacji 28-stronicowego planu wstępu do wyborów prezydenckich w 2024 r. W ostatnich tygodniach Pence starał się zdystansować od Donalda Trumpa, aby stworzyć własną tożsamość polityczną. Były prezydent zresztą też zaczął sugerować, że w 2024 r. nie zobaczymy tandemu, który wywalczył miejsca w Białym Domu w 2016 r. Co więcej, Pence coraz częściej pojawia się w mediach i wygłasza przemówienia. W ostatnich tygodniach odwiedził Koreę Południową, Izrael i granicę polsko-ukraińską. Złożył też liczne wizyty w stanach, w których głosowanie odbywa się wcześniej, takich jak New Hampshire, Iowa i Karolina Południowa.