Do morderstwa doszło w 2016 r. na Florydzie. Harrouff, wówczas 19-letni, nie miał żadnej kryminalnej przeszłości. Bliscy przekazali śledczym, że przed tragedią chłopak twierdził, iż ma supermoce, a jego łóżko musiało zostać przeniesione do garażu, ponieważ upierał się, że w domu mieszkają demony. Jak później stwierdził, to one kazały mu posunąć się do zbrodni.
15 sierpnia ziścił się najczarniejszy scenariusz. Student kilka godzin przed zabójstwem wyszedł bez słowa z kolacji ze swoim ojcem. Matka 19-latka, zanim dowiedziała się o ataku, zadzwoniła na numer alarmowy i powiedziała dyspozytorowi, że jej syn prawdopodobnie ma urojenia. Wtedy jednak było już za późno.
Nastolatek został znaleziony w garażu Johna Stevensa (†59 l.) i Michelle Mishcon (†53 l.). Dokumenty sądowe wykazały, że chłopak zaatakował, pobił i zadźgał parę. Szeryf hrabstwa Martin William Snyder przekazał po tragedii, że nastolatek „gryzł i usuwał zębami kawałki twarzy” mężczyzny.
– Pomóż mi, zjadłem coś złego – tak rzekomo brzmiały słowa nastolatka do jednego z funkcjonariuszy po obezwładnieniu. Z dokumentów sądowych wynika, że na oczach policjantów wypluł kawałek ciała ofiary. Następnie miał powiedzieć: „Zastrzelcie mnie, zasługuję na śmierć”.
Badania toksykologiczne nastolatka nie wykazały śladów substancji halucynogennych ani narkotyków. Dwóch ekspertów sądowych stwierdziło, że doznał ostrego epizodu psychotycznego.
Mężczyzna nie przyznał się do winy i zrzekł się procesu z udziałem ławy przysięgłych. W poniedziałek ma ruszyć proces, podczas którego Sherwood Bauer stwierdzi, czy był niepoczytalny, i trafi do szpitala psychiatrycznego ze względu na niepoczytalność, czy Harrouff zostanie skazany na dożywocie bez możliwości zwolnienia warunkowego. Prokuratorzy odstąpili od kary śmierci.