Mohammed, członek Al-Kaidy, został schwytany przez agentów CIA w Pakistanie. Później przez lata był przesłuchiwany w tajnych więzieniach agencji. Od 2006 r. przebywa w więzieniu Guantanamo na Kubie i wciąż czeka na proces.
W 2007 r. terrorysta rzekomo przyznał się do udziału w zamachach, które miał planować przez trzy lata. Rok później został oskarżony o zbrodnie wojenne, za co grozi kara śmierci, jednak Sąd Najwyższy USA siedem lat po zamachach poddał w wątpliwość legalność metod, które doprowadziły się do przyznania się do winy. Przełom miał nastąpić dopiero po 20 latach od narodowej tragedii, jednak proces został przesunięty przez pandemię.
Przesłuchania przedprocesowe miały rozpocząć się w październiku, ale… również zostały odwołane. Rodziny ofiar 9/11 nie kryją zawodu. - Chcę, by Ameryka w końcu dotarła do prawdy, co się stało, jak do tego doszło – mówi Gordon Haberman, którego córka Andrea (+25 l.) zginęła w swoim biurze znajdującej się w jednej z wież.
Wraz z Mohammedem oskarżonych jest jeszcze czterech innych mężczyzn, którzy także siedzą w areszcie. James Conell, adwokat jednego ze współoskarżonych, potwierdził doniesienia, że obie strony „próbują osiągnąć porozumienie”, by uniknąć procesu.
David Kelley, były nowojorski prokurator, który przewodniczył dochodzeniu Departamentu Sprawiedliwości w sprawie ataków, stwierdził, że ciągły brak oskarżenia jest „straszną tragedią dla rodzin ofiar”. - To ogromna skaza na historii tego kraju – twierdzi. Wciąż trwają także starania, by Mohammed został postawiony przed trybunałem wojskowym, a nie w zwykłym systemie sądownictwa USA.