Od 32 lat jeździ po domach na Manhattanie i leczy czworonogi

2024-06-23 16:51

Amy Attas należy do grupy szczęśliwców, którym dana była realizacja dziecięcych snów i marzeń w dorosłym życiu. Jako mała dziewczynka mieszkająca w Queens w Nowym Jorku, marzyła o tym, aby, podobnie jak bohaterzy z książki Jamesa Herriota „Wszystkie stworzenia duże i małe”, leczyć i pomagać zwierzętom. Od 32 lat przemierza Manhattan jako wyjątkowy lekarz – z dojazdem do pacjentów w ich domach. Nic dziwnego, że wśród jej klientów nie brakuje sław.

Niecodzienna praktyka weterynaryjna zrodziła się przez przypadek. Kiedy Amy Attas zmieniała pracę i opuszczała szpital dla zwierząt na Upper East Side, okazało się, że wielu z jej klientów chce, aby dalej zajmowała się ich pupilami. Myślała początkowo, że lekarz na telefon to będzie raczej rodzaj zajęcia tymczasowego, coś „pomiędzy pracami”. - Kiedy zaczynałam, to była nowość – mówi. - Ale byłam niezwykle zajęta już od pierwszego dnia – dodaje. Na początku poruszała się po mieście transportem publicznym i taksówkami. Dzisiaj dysponuje prywatnym autem z szoferem i ma do pomocy jedną z dwóch pracujących z nią asystentek.

32 lata pracy na telefon to wystarczająco dużo czasu, aby poznać setki nowych miejsc i setki ludzi zakochanych w swych czworonogach. Ale też, by zmierzyć się z całą gamą zachowań i u pacjentów i u ich właścicieli. Niektóre wcale nie należały do przyjemnych. Tak było kiedy musiała uciekać przed kłami potężnego rottweilera. Trzy tygodnie zajęło jej też leczenie się dożylnymi zastrzykami po ugryzieniu przez domowego kotka. Zdarzały się też i rozpieszczone psy i koty celebrytów, m.in. pupile zmarłej Joan Rivers, z która dr Attas łączyły przyjacielskie relacje. A właściciele? Znana piosenkarka Cher obnażyła się przed Attas, aby pokazać jej wysypkę na ciele, jakiej nabawiła się po adopcji psa chorego na świerzb. Billy Joel odegrał na fortepianie i zaśpiewał dla niej serenadę. Bywali i tacy którzy się krzyczeli na nią: „ja swoich psów wykastrować nie dam”.

Dr Amy Attas może pochwalić się ponad 7000 czworonożnych pacjentów, wliczając w to zwierzęta celebrytów, takich jak Revers, Joel, Wayne Gretzky,Steve Martin i Kevin Kline. Zapewnia jednak, że lista jej klientów nie składa się tylko z milusińskich wielkich bogaczy. - Odwiedzam domy miliarderów, ale jeżdżę też z wizytami na zwykle miejskie osiedla, współpracuje z organizacjami non-profit, aby pomagać seniorom, żeby mogli cieszyć się życiem ze swymi zwierzakami – mówi. - Na przestrzeni lat moimi najbardziej ulubionymi klientami byli ludzie, którzy zbyt wiele nie mieli, ale najbardziej cenili sobie zwierzęta - dodaje. Przyznaje, że początkowo myślała, że jej klientami będą głównie ludzie mający problemy z dotarciem ze zwierzęciem do weterynarza. - Nie spodziewałam się jak atrakcyjne staną się domowe wizyty dla wszystkich właścicieli czworonożnych milusińskich – mówi Attas.

Ludzie mogą odnaleźć ofertę dr Attas online. Tak zrobiła nowojorska artystka Wendy Beyer, której czarno-biały kot z artretyzmem i wysokim ciśnieniem wymaga raz w miesiącu kontroli lekarza. - Domowe wizyty zmieniły moje życie - opowiada artystka z Hudson Yards. - Kot nigdy nie lubił być pakowny do klatki podczas transportu. To było traumatyczna przeżycie dla nas obojga kiedy próbowałam go tam umieścić – wyjaśnia.

Na Piątej Alei dr Attas regularnie dogląda Cody’ego, uroczego białego maltańczyka, będącego „oczkiem w głowie” pani Lis Healey. - To jest nasze dziecko i zrobilibyśmy dla naszych dzieci wszystko - mówi pani Healey, zapewniając, że te wizyty warte są każdego grosza. Wizyty na telefon mogą być nawet o 30 proc. droższe niż te w zwierzęcej klinice. W cenę wchodzi bowiem też transport, który zabiera sporo czasu na Manhattanie. Podczas dojazdu z jednego miejsca na drugie dr Attas i jej asystentka odbierają telefony i planują wizyty. Stali klienci pani doktor nie muszą być nawet obecni podczas wizyty – niektórzy dają jej klucze, do innych wpuszcza ją stróż czy służąca. Jeżeli w grę wchodzi konieczność operacji lub użycia bardziej skomplikowanego ekwipunku niż ten który posiada lekarka, wtedy dr Attis kieruje swojego pacjenta do specjalistycznej kliniki.

Dr Attas ceni sobie intymność i unikatowość domowych wizyt i nie chciałaby tego tracić. - Nawet nie mogę sobie przypomnieć ile razy byłam w czyimś domu i dostrzegłam coś, co było niebezpieczne dla zwierzaka - mówi. Otwarte okna bez ekranów ochronnych, toksyczne rośliny i niezabezpieczone tarasy. Jednego razu w żołądku bulteriera znalazły się olbrzymie słuchawki, których właściciel szukał od dłuższego czasu. - Nie mogliśmy pojąć jak ten pies mógł je w ogóle połknąć - przyznaje Attas. Uważnie obserwuje też ludzi. Czasem oni też potrzebują pomocy – jak w przypadku 90-latki, która po stracie ukochanego psa w tydzień stała się cieniem człowieka. Odżyła, gdy dr Attas przywiozła jej nowego pieska. - Od razu miała powód żeby znowu żyć - cieszy się pani doktor.

Lekarka ma na koncie tyle ciekawych historii, że od lat wita się z mężem po powrocie z pracy słowami „nigdy nie zgadniesz, co się wydarzyło dzisiaj”. W końcu zdecydowała się na zebranie tych historyjek z życia w pamiętniku, który ukazał się w sprzedaży 18 czerwca pod tytułem „Zwierzęta domowe i miasto”. Wplotła w niego wskazówki i rady dla miłośników zwierząt.