To było jedno z najbardziej kontrowersyjnych praw, uchwalonych w Nowym Jorku pod koniec ubiegłego roku. Obcokrajowcy, którzy nie mają obywatelstwa USA, ale przynajmniej od 30 dni mieszkają w w NYC, będą mogli wybierać burmistrza, władze gmin, radnych, oraz miejskiego rzecznika praw publicznych i głównego rewidenta miasta.
Nowe prawo będzie od 2023 roku przysługiwało wszystkim legalnym mieszkańcom Nowego Jorku, którzy mają udokumentowany status imigracyjny, w tym posiadaczom zielonych kart i tzw. marzycielom, którzy do USA przybyli jako dzieci. Z szacunków miejskich wynika, że nowe prawo nabędzie co dziewiąty mieszkaniec metropolii.
Imigranci nadal nie będą mogli brać udziału w federalnych wyborach prezydenta, senatorów i reprezentantów do Kongresu, ani w stanowych wyborach gubernatora, senatorów i deputowanych zgromadzenia stanowego.
- Uważam, że nowojorczycy powinni mieć coś do powiedzenia o swoich władzach, dlatego popieram i będę nadal popierał tę ważną ustawę - podkreślił burmistrz Eric Adams (62 l.) w sobotnim oświadczeniu. - Chociaż początkowo miałem pewne obawy dotyczące pewnych aspektów tej ustawy,konstruktywne rozmowy z kolegami we władzach stanowych te obawy uspokoiły. Uważam, że dopuszczenie tego prawa jest zdecydowanie najlepszym wyborem i nie mogę się doczekać, aby w proces demokratyczny włączyć kolejne miliony.
- Uwzględniając głosy imigrantów budujemy silniejszą demokrację – stwierdził Ydanis Rodriguez (57 l.) były członek rady miejskiej, a obecnie miejski komisarz transportu, który był sponsorem nowego prawa w radzie miejskiej.
Teraz nowojorska Komisja Wyborcza ma czas na opracowanie nowych kart wyborczych, które uwzględnią podział na obywateli USA, mogących brać udział we wszystkich rodzajach wyborów i imigrantów uprawnionych jedynie do głosowania w wyborach lokalnych.