Pieniądze wynegocjowali między 2009 a 2011 rokiem nauczycielscy związkowcy. To wyrównanie do ich płac, bo przez kilka lat dostawali niższe podwyżki niż pozostali pracownicy miejscy. Miasto wyjaśnia, że wstrzymało wypłatę, by ratować przeciążony budżet i miejsca pracy w miejskiej administracji. - Pragnieniem miasta jest uniknięcie konieczności zwolnień, a zatem dokonanie płatności wstecznej w tym czasie byłoby nieodpowiedzialne - tłumaczy w liście do związkowca pierwszy zastępca burmistrza NYC Dean Fuleihan. - Miasto żałuje, że musiało podjąć te niezbędne działania, zwłaszcza w świetle pomocy i współpracy związku i jego członków w otwieraniu szkół w ciągu ostatnich kilku tygodni - dodał Fuleihan.
Decyzja miasta wzbudziła wściekłość nauczycieli. Nie tylko dlatego, że wiadomość spada na pedagogów, gdy narażają swoje życie, wracając do sal lekcyjnych w czasie pandemii. - To pieniądze, które już zarobiliśmy - mówi Michael Mulgrew (55 l.), szef Federacji Związków Nauczycielskich. Zapowiada, że związek pójdzie bezpośrednio do arbitrażu, aby walczyć o nauczycielskie pieniądze.
- Ten przypadek jest bardzo prosty: Chcemy pieniędzy, które miasto jest nam winne teraz - powiedział Mulgrew w wiadomości wideo do członków związku.
Rzecznik ratusza, Bill Neidhardt powiedział, że decyzja była konieczna. - Nie można nas źle oceniać. Miasto Nowy Jork uznaje, że nasi nauczyciele każdego dnia robią wszystko, co w ich mocy, by pomóc naszym uczniom i szkołom – zapewnił.