– „Kiedy prawie 40 lat temu wydano pierwotne orzeczenie (...) nikt nie mógł rozważać, przewidywać ani nawet wyobrażać sobie masowego napływu osób wchodzących do naszego systemu” – stwierdził Adams we wtorkowym komunikacie, odwołując się do uchwalonego w 1981 r. miejskiego prawa do schronienia. Wymaga ono od miasta zapewnienia dachu nad głową każdej osobie, która tego potrzebuje. W przeszłości dotyczyło ono przede wszystkim bezdomnych, jednak obecnie zobowiązuje NYC również do udzielenia zakwaterowania azylantom.
– „Nowy Jork nie może otaczać opieką wszystkich przekraczających naszą granicę” – kontynuował burmistrz, apelując do rządu federalnego, by „zrobił to, co do niego należy”. Zwracając się do sądu, dodał jednak, że miasto nie ma zamiaru całkowicie rezygnować z prawa, a jedynie zawiesić je na czas kryzysu.
Propozycja demokraty spotkała się jednak ze sprzeciwem m.in. aktywistów i grup non-profit. Joe Loonam współpracujący z organizacją VOCAL-NY stwierdził, że prawo „uchroniło Nowy Jork przed podążaniem śladami miejsc takich jak Los Angeles i San Francisco, gdzie tysiące ludzi żyje w przerażających warunkach na ulicy”. Ruch Adamsa wzbudził także gniew Koalicji na rzecz Bezdomnych, której przedstawiciele uważają, że żądania burmistrza „nie odzwierciedlają tego, kim jesteśmy jako miasto”. – „Nowojorczycy nie chcą widzieć nikogo, w tym osób ubiegających się o azyl, wyrzuconych na ulice” – dodali.
NYC jest jedynym miastem w kraju, w którym obowiązuje prawo do schronienia. Rada Miasta w zeszłym miesiącu zatwierdziła ponadto „Kartę praw bezdomnych”, której kluczowym zapisem jest zezwolenie do spania na zewnątrz. W mieście obowiązują jednak przepisy, które ograniczają możliwość zakładania obozowisk. Ustawa czeka na akceptację przez Adamsa, który wciąż rozważa jej podpisanie.