Kiedy prezydent Joe Biden (75 l.) zakazał wjazdu do USA mieszkańcom Południowej Afryki i siedmiu innych krajów, a gubernator Kathy Hochul (63 l.) nakazała szpitalom wstrzymanie zabiegów, których nie trzeba przeprowadzać natychmiast, na właścicieli nowojorskich biznesów padł blady strach.
- Mam nadzieję, że nie będę znów musiała zamykać - powiedziała kanałowi Spectrum News Dominique Malandro (26 l.), właścicielka zakładu kosmetycznego na Staten Island. Okres lockdownu przetrwała tylko dzięki temu, że putrzymywała kontakt z klientami i przygotowywała zestawy kosmetyczne, których mogl;i użyć w domu. Ale przyznaje, że to nie jest taki dochód jak z normalnej pracy.
Na samej Myrtle Avenue w Ridgewood, znanej ze swoich małych sklepików lockdown poczynił spustoszenie.
- W czasie pandemii zniknęło około 30 firm - powiedział Spectrum News dyrektor wykonawczy Myrtle Avenue Business Improvement Theodore Renz.
Tak on, jak i właściciele sklepów mają nadzieję, że przedświąteczny okres napędzi ich firmy. Według miejskiego Departamentu Usług dla Małych Przedsiębiorstw, 70 proc. przychodów ze sprzedaży detalicznej przynosi właśnie okres przedświąteczny. To dlatego miasto i sami sklepikarze zachęcają nowojorczyków do robienia zakupów w lokalnych sklepach. To pozwoli im przetrwać.
Pod warunkiem, że miasto i stan nie zdecydują się na kolejne zamknięcie. A groźba jest realna. Dwa przypadki nowego wariantu korona wirusa - omikron, wykryto już w Kanadzie. Niebawem może dotrzeć do NYC.