Nowy Jork

i

Autor: zdjęcie poglądowe, Pixabay.com Nowy Jork i stare nagrania

Praktyczny przewodnik po Wielkim Jabłklu

Nowy Jork w sześć dni, czy to wystarczy, by zatopić się w mieście?

2024-12-15 10:46

Nowy Jork – miasto-symbol, w którym każde skrzyżowanie wygląda jak kadr z filmu, a energia ulic nie daje o sobie zapomnieć ani na chwilę. Spędziłam tam sześć intensywnych dni, odwiedzając miejsca kultowe, mniej znane, a czasem zupełnie darmowe – i każde z nich pokazało mi inne oblicze tej metropolii.

Zwiedzanie rozpoczęłam od jednej z najbardziej rozpoznawalnych ikon – Empire State Building. Panorama Manhattanu z 86. piętra to widok, który zostaje w pamięci na długo. Równie spektakularne widoki oferuje taras widokowy w Rockefeller Center, znany jako Top of the Rock. Tam wybrałam się po zmroku – i to był strzał w dziesiątkę. Nocny Manhattan z tej perspektywy to prawdziwa mozaika świateł: błyszczące ulice, migoczące dachy wieżowców i ciemny prostokąt Central Parku w środku tej miejskiej galaktyki. Jest coś magicznego w obserwowaniu miasta, które naprawdę nigdy nie zasypia, z wysokości kilkudziesięciu pięter.

Wizyta w Museum of Modern Art (MoMA)była niczym spacer przez historię sztuki nowoczesnej, „Gwieździsta noc” Van Gogha, „Lilie wodne” Moneta, czy coś dla zgłodniałych „Puszki z zupą firmy Campbell”, jestem pewna, że każdy znalazłby smak dla siebie ;) Fani najsłynniejszych hiszpańskich malarzy, będą zachwyceni, ponieważ w muzeum trudno ominąć obrazy Picassa, Miró, czy słynny obraz Salvadora Dali „Uporczywość pamięci”.

 Z kolei American Museum of Natural History to miejsce, w którym łatwo przenieść się w czasie i miejscu– dinozaury, kosmos, oceany i interaktywne wystawy przyciągają nie tylko dzieci. Ułożone tematycznie wystawy pokazują nie tylko zwierzęta przypominające żywe stworzenia, ale także pokazują nam w jakim środowisku żyje lub żył dany gatunek

Jednym z najbardziej poruszających doświadczeń była wizyta w Memoriale 11 września. W miejscu dawnych wież WTC dziś znajdują się dwa głębokie baseny otoczone czarnym granitem. Woda spływa po ich krawędziach do niewidocznej głębi. Na obrzeżach basenów wygrawerowano nazwiska osób, które zginęły tamtego dnia. Szum i niekończący się ruch wody pozwala na zatrzymanie się na chwile, zadumę i pozwala poczuć ciężar tej tragedii.

Odwiedziłam również Muzeum 9/11, które znajduje się pod ziemią, w miejscu gdzie znajdowały się fundamenty wież, których pozostałości wciąż można zobaczyć w muzeum. To nie jest typowe muzeum, to miejsce głębokiej refleksji i zadumy. Widziałam zdeformowane stalowe belki, spalone wózki strażackie, zachowane fragmenty schodów ewakuacyjnych. Ale najbardziej poruszające były nagrania rozmów z tamtego dnia, pamiątki osobiste, zdjęcia i historie – często opowiadane przez bliskich ofiar. W jednej z sal wyświetlany był ciągły strumień twarzy – portrety osób, które zginęły. To przywracało im imiona i osobowość – i sprawiało, że tragedia przestawała być abstrakcyjną liczbą. Wizyta tam była trudna, ale ważna. Wychodząc na powierzchnię, ma się poczucie milczącego szacunku – dla miasta, które przetrwało i ludzi, którzy zostali zapamiętani.

Jedną z atrakcji, która na zawsze pozostaje w pamięci, była podróż promem na Statuę Wolności i Ellis Island. Rejs zaczyna się w Battery Park i prowadzi najpierw pod samą statuę – monumentalną, zieloną, wciąż symboliczną – a potem na wyspę Ellis, która przez lata była pierwszym przystankiem dla milionów imigrantów przybywających do Ameryki. Spacer po muzeum imigracji to lekcja historii, ale też bardzo osobiste doświadczenie – zwłaszcza gdy uzmysłowimy sobie, że każdy z nas mógłby być pasażerem jednego z tych statków. Udało mi się nawet znaleźć nazwiska mojej rodziny. Z wyspy w towarzystwie mew można podziwiać widok na panoramę Manhattanu, nie taką jaką w poprzednich stuleciach podziwiali przyjeżdżający do Nowego Jorku imigranci, ale równie wyjątkową.

Z kolei drugi rejs, również niezapomniany – i tym razem całkowicie darmowy – to rejs kultowym, pomarańczowym Staten Island Ferry. Podczas około 25-minutowej podróży można podziwiać Statuę Wolności z wody, panoramę Dolnego Manhattanu oraz port w pełnej okazałości.

Zielone serce miasta, znane z wielu filmów to Central Park. Codziennie spotyka się tam biegaczy, artystów, dzieci grające w baseball, zakochane pary i zapracowanych nowojorczyków jedzących lunch na ławce. Spacer wśród alejek, stawów i mostków, z muzyką ulicznych skrzypków w tle, to esencja miejskiego relaksu. Wyjątkowe jest Strawberry Fields, czyli miejsce poświęcone jednemu z najsłynniejszych brytyjskich muzyków, Johnowi Lennonowi. Znajduje się w pobliżu Dakota Apartments, gdzie Lennon mieszkał z Yoko Ono i gdzie został zastrzelony w 1980 roku. Na Strawberry Fields prawie bez przerwy grane są piosenki Beatlesów przez różnych ulicznych muzyków. Mnie udało się trafić na piękne wykonanie najsłynniejszego utworu Lennona „Imagine”

Jednym z najbardziej nietypowych momentów była moja wizyta w Nowojorskiej Bibliotece Publicznej. Udało mi się wejść do czytelni, do której turyści mają jedynie wstęp ze zorganizowaną grupą udając studentkę – książka pod pachą wystarczyła, by poczuć się jak studentka NYU. Usiadłam przy jednym ze stołów z pilnie uczącymi się studentami.  Podziwiałam piękne wnętrze czytelni, freski i złote zdobienia, które odciągały mnie od mojej wakacyjnej lektury, ale zdecydowanie było warto.

Podczas mojego pobytu udało mi się spełnić moje marzenie i poszłam na musical na słynny Broadway. Wybrałam znany na całym świecie musical „Chicago”. Czerwony neon teatru, żywa orkiestra, perfekcyjny taniec i dobrze znane melodie stworzyły spektakl, który trudno opisać – to trzeba zobaczyć i poczuć. Wciąż nucę sobie, zapadającą w pamięci piosenkę „All that Jazz”.

A przed zwiedzaniem?. Bajgle, Najlepiej z serkiem śmietankowym, kupione w  niewielkim barze i zjedzone na ławce z kawką na wynos. Każdemu poleciłabym najsłynniejsze bajgle w Nowym Jorku w ponad stuletnim lokalu Russ & Daughters, w którym należy zamówić sobie lox bagle, czyli bajgla z łososiem, serkiem śmietankowym i z dodatkami warzywnymi.

Innym słynnym, znanym jest Katz Delicatessen, założone w 1888 roku. To tam można skosztować pysznego pastrami, czyli kanapek z przepysznego chleba z cieniutkimi plasterkami najżywszej jakości wołowiny, którą czekając na przygotowanie zamówienia dostajesz do spróbowania na talerzyku.

Sześć dni to za mało, by poznać całe miasto, ale wystarczająco dużo, by się zakochać.

Na koniec coś praktycznego – korzystałam z pakietu CityPASS, który daje dostęp do pięciu atrakcji. W moim przypadku były to: Empire State Building, American Museum of Natural History, Top of the Rock, Memoriał 11 września oraz prom na Statuę Wolności i Ellis Island. Dzięki temu odwiedziłam dokładnie te miejsca, które od dawna miałam na liście – wygodnie, bez stresu i znacznie taniej niż przy kupowaniu biletów osobno. Dostępne są także karnety na zwiedzanie innych firm na przykład  New York Explorer Pass, czy New York Sightseeing Pass. Zofia Zasępa