Z danych nowojorskiego Departamentu Motoryzacji, do których dotarł serwis Gothamist wynika, że 48 proc. przystępujących nie zdaje egzaminu na prawo jazdy. To o 5 proc. więcej niż średnia stanowa. To też spory skok w porównaniu z 2021 r., gdy z egzaminów z kwitkiem odchodziło 41 proc. testowanych. Najwięcej niezdanych egzaminów na prawo jazdy odnotowano na Brooklynie i Queensie, gdzie odsetek oblanych testów praktycznych wynosi 56 – 57 proc. Dla porównania - na Bronxie 42 proc. zainteresowanych posiadaniem prawa jazdy nie zdaje egzaminu praktycznego. Faktem jest, że test nie jest prosty – kto otrzyma 30 punktów karnych oblewa. Mały błąd, taki jak nie włączenie migacza to 5 punktów karnych. Większe błędy, takie jak zły zakręt lub złe parkowanie kosztują po 15 punktów. Poważny błąd, taki jak jazda pod prąd skutkuje automatycznym oblaniem egzaminu.
Wysoka liczba oblanych testów zbiega się niestety z podwyższoną liczbą wykroczeń spowodowanych niebezpieczną jazdą i wypadków śmiertelnych. Badania stanowe wykazują, że liczba wypadków śmiertelnych w stanie Nowy Jork w latach 2019-22 wzrosła o prawie 25 proc. Dla porównania - w pierwszych sześciu miesiącach 2024 roku 127 osób zginęło w wypadkach drogowych, natomiast w wyniku użycia broni palnej zginęły w tym samym czasie 82 osoby.
Ekspert od ruchu drogowego w NYC i bloger Charles Komanoff, z którym rozmawiali reporterzy Gothamist uważa, że zwiększona ilość wypadków drogowych w mieście odzwierciedla rosnący chaos na miejskich ulicach. - Dane potwierdzają to, co ja i inni odczuwamy i co widzimy na co dzień. To jest upadek umiejętności prowadzenia samochodu przez kierowców, zmniejszenie czujności, myślenia za kierownicą i przestrzegania prawa drogowego przez kierowców – stwierdził. Przyznał też, że w ciągu dwóch lat widział więcej takich negatywnych zachowań niż w ciągu 50 lat codziennego jeżdżenia rowerem po Nowym Jorku.