Były prezydent odwołał się od werdyktu nowojorskiej ławy przysięgłych, która przyznała $5 mln dolarów felietonistce magazynu „Elle” i pisarce, po tym, jak przysięgli uznali, że Trump wykorzystał ją seksualnie w 1996 r. i zniesławił w październiku ub.r. Debata nad wyrokiem po tygodniowym procesie, w którym Trump nie wziął udziału, trwała niespełna trzy godziny. Biegli nie zgodzili się jedynie z zarzutem gwałtu, którego według Carroll polityk dopuścił się feralnego dnia w przymierzalni domu handlowego Bergdorf Goodman na Manhattanie.
W czwartek do sądu federalnego na Manhattanie trafiło odwołanie podpisane przez prawnika Trumpa Joe Tacopiny (57 l.), który już we wtorek zapowiadał, że istnieją mocne podstawy do takiego kroku. - Wyrok sędziego [Lewisa A. - red] Kaplana został obalony już raz w sprawie Carroll v. Trump. Jesteśmy przekonani, że po rozpatrzeniu tej apelacji będzie dwukrotnie – przekazał w czwartek Tacopina. Odniósł się do próby Carroll wystąpienia przeciw Stanom Zjednoczonym, a nie Trumpowi we wcześniejszym procesie o zniesławienie z czasów prezydentury polityka.
Trump nawet po wyroku upierał się, że nie zna pisarki. Wielokrotnie obrzucał ja obelgami, również w nagranym w październiku przesłuchaniu, które odtworzono podczas procesu. Niektóre z tych wypowiedzi powtórzył… w środę na antenie CNN. Nazwał Carroll „popaprańcem”, twierdząc, że jej zarzuty to „zmyślona historia” „fabrykacja” i „kłamstwo”. „New York Times” doniósł, że pisarka… rozważa wniesienie kolejnego pozwu za te słowa. - To jest po prostu głupie. To jest po prostu obrzydliwe, podłe, obrzydliwe. To rani ludzi - powiedziała cytowana przez dziennik Carroll, dodając, że bywała „obrażana przez lepszych ludzi".