Koszmarny bilans zabitych przez chińską zarazę dobił do 22 osób. Najwięcej z nich – 19 – zmarło w stanie Waszyngton, dwie na Florydzie i jedna w Kalifornii. Urzędnicy są przekonani, że na tym nie koniec. – Niestety, będziemy świadkami większej liczby zgonów, co nie znaczy, że powinniśmy panikować – przyznał w CNN Jerome Adams, główny lekarz USA. I wytłumaczył, że czas na to, by spokojnie zadbać o siebie i tych, dla których wirus może być najgroźniejszy. To przede wszystkim osoby starsze i cierpiące na inne choroby.
Na nich skupiają się od wczoraj również nowojorskie władze, które ogłosiły już 19 przypadków zakażenia koronawirusem. W całym stanie wykryto go już u 142 osób. W przypadku ośmiu osób konieczna okazała się hospitalizacja. W poniedziałek pozytywny wynik testu stwierdzono u dyrektora wykonawczego Port Authority Ricka Cottona.
Stanowy i miejski departament zdrowia zmieniły rekomendacje dla mieszkańców. Do zaleceń częstego mycia rąk doszły nowe, m.in. dotyczące unikania zatłoczonych pociągów i autobusów, ale też troski o najsłabszych. – To ważne, by każdy monitorował stan swojego zdrowia uważniej niż zwykle. Jeśli masz objawy grypy lub przeziębienia, zostań w domu. Chorzy na raka, cukrzycę, choroby serca i płuc oraz osoby z obniżoną odpornością powinny unikać zgromadzeń. A zdrowi powinni chronić tych słabszych i na wszelki wypadek ich nie odwiedzać. Musimy robić wszystko, by uniknąć nadmiernych tłumów – powiedział podczas briefingu burmistrz NYC Bill de Blasio. Przyznał, że pojawiły się pomysły wyłączenia z ruchu metra, które mimo prowadzonych od tygodnia szczegółowych dezynfekcji jest miejscem podwyższonego ryzyka. Zapewnił, że do takiej decyzji jednak jeszcze daleko.
Urzędnicy przyznają, że kluczowe jest wyłapanie jak największej liczby zakażeń. Jak powiedział szef grupy specjalnej ds. koronawirusa w Białym Domu Anthony Fauci, do końca tygodnia do placówek trafi blisko 4 mln zestawów testowych na obecność koronawirusa, co przyspieszyć ma początkowo spowolnione przez problemy z dostawami prowadzenie badań.