Polonijna artystka z Chicago o wdzięczności i życiu na emigracji. „Śpiew daje mi siłę”

2025-11-20 19:10

Zbliżające się Święto Dziękczynienia to dla Jadwigi Bednarz Szparkowskiej nie tylko okazja do rodzinnego spotkania. To także moment refleksji nad tym, co najważniejsze: zdrowiem, obecnością bliskich i wspólnotą, którą tworzy z Polonią w Chicago. Artystka, związana z chórami i Teatrem „Rzepicha”, opowiada o swojej drodze twórczej, emocjach i o tym, jak polska tradycja żyje na emigracji.

Rozmowa z Jadwigą Bednarz Szparkowską

i

Autor: Jadiga Bednarz Szparkowska/ Archiwum prywatne

– Zbliża się Święto Dziękczynienia. Za co w tym roku czuje pani szczególną wdzięczność?

– My, Polacy, jesteśmy obywatelami i gośćmi w tej amerykańskiej tradycji. Mimo to Święto Dziękczynienia jest dla nas wspaniałą okazją do rodzinnego spotkania. Zasiadamy wspólnie do stołu, by spożyć tradycyjnego indyka. W tym roku w tym czasie jadę na Florydę do moich dzieci i wnuków. Już się cieszę, że będziemy razem. Dziękuję Bogu za życie i zdrowie w moim wieku.

– Obchodzi pani Thanksgiving w tradycyjny sposób, czy może wplata pani w obchody polskie akcenty?

– Na naszym stole, oprócz tradycyjnego indyka, zawsze znajdzie się coś polskiego: sałatka, ciasto, najlepiej sernik.

– Czy chciałaby pani w tym roku szczególnie wyrazić komuś wdzięczność za wsparcie, inspirację, czy obecność w pani życiu?

– W szczególności pragnę podziękować organizatorom zespołów artystycznych, w których mogłam zaistnieć tutaj, w Chicago. Chórom, a szczególnie członkom Teatru „Rzepicha” za rodzinną atmosferę.

– Co skłoniło panią do wejścia na scenę teatralną?

– Moja przygoda ze śpiewem zaczęła się w szkole podstawowej w Polsce i trwa do dziś, tutaj w Chicago. Na emigracji, gdy mieszka się długo, człowiek potrzebuje przynależeć do polskiego środowiska. Przebywanie wśród Polonii daje poczucie zakorzenienia i przynależności do polskiej kultury.

– Przynależność do polonijnej grupy artystycznej ma zatem dla pani szczególną wartość?

– Jestem Polką. Spotykanie się z ludźmi o podobnych zainteresowaniach sprawia mi ogromną przyjemność i satysfakcję. Czuję się spełniona.

– Jakie emocje towarzyszą pani podczas występów, zarówno wokalnych, jak i teatralnych?

– Występując, czuję się potrzebna, dowartościowana i przydatna w środowisku polonijnym.

– Czy jest jakaś rola lub utwór, który szczególnie zapadł pani w pamięć?

– Każda piosenka sprawia mi radość, zwłaszcza maryjne i patriotyczne. Szczególnie w mojej pamięci pozostanie występ w „Nieszporach Ludźmierskich”, które prezentowaliśmy w bazylice św. Jacka, w kościele Świętej Trójcy, a także w Nowym Jorku, w polskiej misji św. Stanisława.

– Proszę powiedzieć, jak Teatr „Rzepicha” pomaga pielęgnować polską tradycję i język wśród Polonii?

– Ta grupa artystyczna prezentuje najpiękniejsze polskie tradycje i zwyczaje. Wszechstronność programów: katolickich, ludowych, patriotycznych czy poetyckich to wspaniała lekcja historii i tradycji naszych ojców.

– Widzi pani zainteresowanie młodszego pokolenia taką formą działalności?

– Młode pokolenie mieszkające na emigracji ma wiele obowiązków. To amerykańska i polska szkoła, zajęcia pozalekcyjne. To wszystko zabiera czas. Mimo to mamy wiele wspaniałych młodzieżowych grup artystycznych, z których się cieszymy: zespoły pieśni i tańca, młodzież uczącą się gry na instrumentach w Akademii Muzyki przy Symfonicznej Orkiestrze Paderewskiego (PaSO) i w wielu innych.

Rozmawiała: Marta J. Rawicz, współpraca: Alina Szymczyk