– Przepełniona strachem i wstydem milczała przez dziesięciolecia. W końcu cisza stała się niemożliwa – powiedział we wtorek prawnik pisarki Shawn Crowley w przemówieniu wstępnym. Wedle pozwu były prezydent i Carroll spotkali się przypadkiem w 1996 r. w luksusowym domu towarowym Bergdorf Goodman na Manhattanie. Adwokaci kobiety podnoszą, że wtedy też Trump miał zaproponować felietonistce wspólne szukanie bielizny jako prezentu dla innej kobiety, a gdy znaleźli się w przebieralni, rzucić ją na ścianę, zerwać rajstopy i zgwałcić.
Trump nie przyznaje się do winy i oskarża Carroll o kłamstwa. Wielokrotnie nazywał też pisarkę „chorą psychicznie”, a nawet powiedział, że ta „nie jest w [jego] typie”. W pozwie zawarto także oskarżenia o zniesławienie pisarki.
– „Czy ktoś wierzy, że wziąłbym prawie 60-letnią wówczas kobietę, której nie znałem, sprzed drzwi zatłoczonego sklepu (…) do małej przebieralni i…ją? Krzyczała? Nie było świadków? Ktoś to widział?” – napisał były prezydent w środę na swojej platformie Truth Social. Nie pojawił się na sali sądowej, a jego prawnicy przekazali, że najprawdopodobniej nie będzie zeznawać, choć nie jest to wykluczone. Obecny był jednak adwokat byłego prezydenta Joe Tacopina (57 l.), który powiedział, że historia przedstawiona przez pisarkę bynajmniej nie jest spójna i brakuje jej dowodów. Zarzucił kobiecie również, że kieruje się jedynie interesem politycznym i finansowym.
Sprawa wyszła na jaw w 2019 r., gdy Carroll oskarżyła ówczesnego prezydenta o gwałt na łamach swojej książki. Dokumenty wniosła do sądu jesienią ub. r. na mocy nowej ustawy, za sprawą której dorośli mogą wnieść pozew cywilny w związku z domniemanymi nadużyciami seksualnymi, niezależnie od tego, jak dawno miały miejsce. Pozew ma charakter cywilny, bez względu na wynik Trump nie zostanie skazany na karę więzienia. Sąd będzie mógł jednak wyznaczyć odszkodowanie, którego domaga się pisarka.